3 marca miały miejsce pierwsze w tym sezonie i drugie w moim życiu zawody biegowe na dystansie 10km. Pomimo, iż charakter tego startu miał być czysto przygotowawczy w kontekście nadchodzących wyzwań w kolejnych miesiącach, nie mogłem liczyć na lepszy rezultat – Udało mi się wygrać.
Bieganie, bieganie, bieganie
Od jakiegoś czasu, poza treściami zawodowymi związanymi z pracą w gabinecie, kolarstwem oraz nauką osteopatii, postanowiłem wplatać regularne aktualizacje ze swoich poczynań biegowych. Od czerwca 2023 roku bieganie stało się moim hobby, które traktuję jako mentalną odskocznię od pracy i nauki. Chcę także dawać realny przykład ciekawego, dostępnego dla każdego i przede wszystkim zdrowego stylu życia. W naszym regionie jesteśmy niesamowitymi szczęściarzami, gdyż żyjemy w rewelacyjnych warunkach do uprawiania aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. Wpisami biegowymi mam nadzieję rozpalić pasję do aktywności wśród wszystkich, którzy trafili na ten blog. Zatem do dzieła.
Niedawno napisałem biegowy post podsumowujący ostatnie pół roku treningów. Były pierwsze zawody, była kontuzja, był powrót i odbudowywanie formy. Na początku 2024 roku w końcu udało mi się wrócić do formy z przed kontuzji, zatem przyszedł czas na planowanie startów w nadchodzącym sezonie. Na pierwszy ogień padło na Bieg „Tropem Wilczym” Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Człuchowie.
O samym biegu
Zawody te z założenia miały być pierwszym poważniejszym „przetarciem” po wielu tygodniach budowy siły biegowej. Chciałem zobaczyć w jakim miejscu się znajduję i jak daleko jestem od poprawienia życiówki z pierwszych zawodów, które miejsce miały w Rypinie we wrześniu (36:58). Nie znałem trasy w Człuchowie, lecz bardziej doświadczeni koledzy wystarczająco objaśnili mi jej trudny technicznie, przełajowy charakter. W związku z tym nie liczyłem na śrubowanie swoich najlepszych wyników. Chciałem zwyczajnie pobiec najlepszy możliwy do uzyskania czas na tego typu trasie i zobaczyć na ile to wystarczy. Okazało się, że wystarczyło na zajęcie pierwszego miejsca. Czas oficjalny 38:31, czyli średnie tempo 3:51/km. O 21 sekund na kilometr za wolno w stosunku do tego, ile chcę biegać w przyszłych zawodach na trasach asfaltowych. Co prawda nieoficjalny dystans trasy wynosił prawdopodobnie 300 metrów więcej od zakładanych 10 kilometrów, jednakże takie tempo jest wciąż za wolne w stosunku do założonego celu. Biorąc pod uwagę okoliczności, czyli fakt, że były to pierwsze zawody po październikowej kontuzji we wczesnym okresie sezonu, na trasie o trudnym, przełajowym charakterze – uważam uzyskany wynik za dobry. Tymże wpisem zamykam jego podsumowanie i skupiam się na przygotowaniach do szybszego biegania w kolejnych miesiącach.
To, co tak naprawdę jest warte uwagi
Na koniec uważam za warty podkreślenia i docenienia wynik o zaledwie 14 sekund gorszy, dający drugie miejsce w tych zawodach. Osiągnął go Pan Sylwester Szymański ze Szczecinka. Pomimo tego, iż nie znamy się osobiście, dowiedziałem się, że jest to osoba aktywna fizycznie prawdopodobnie przez większą część swojego życia. Bardziej niż moja wygrana, imponuje mi fakt, że w wieku 51 lat można biegać tak szybko, zostawiając daleko za sobą ludzi w wieku 18+, licznie obecnych podczas tych zawodów. To daje dużo do myślenia. Jeżeli czytasz ten wpis i twierdzisz, że dla Ciebie jest już za późno na zabawę w bieganie – nic bardziej mylnego. Ludzie biegają w każdym wieku i czerpią z tego niesamowitą radość. Cieszę się słysząc w gabinecie kolejnych pacjentów, którzy wspominają moje bieganie mówiąc, że sami złapali biegową zajawkę. Oby tak dalej!
Co dalej?
Cały marzec i kwiecień, wraz z poprawą warunków atmosferycznych podkręcam intensywność treningów. Próbuję wskoczyć na wyższy, niedostępny dla mnie do tej pory poziom i tym samym zbliżyć się w treningach do ergonomicznego biegania w tempie 3:30/km. Składa się na to wiele czynników, których staram się być świadomy, pracując nad ich poprawą realizując swój plan treningowy. Pierwsza okazja do przekonania się, czy mój plan jest skuteczny, 4 maja podczas chojnickich Biegów Strażackich.