W miniony weekend rozpocząłem swoją naukę w Akademii Osteopatii. Można powiedzieć, że zaczęliśmy od razu „mocnym uderzeniem”, gdyż przedmiotem pierwszego zjazdu była terapia czaszkowo-krzyżowa, która od lat owiana jest pewnego rodzaju mistycyzmem. W tekście tym poznasz moje wrażenia z odbytego zjazdu.
Co na to EBM?
Na wstępie wyjaśnię od razu, że nie należę do osób, które są zwolennikami jedynej słusznej wiary, jaką jest EBM (Evidence Based Medicine).
Dlaczego? W terapii, która zorientowana jest na ludzkie ciało, będące siecią niekończących się zindywidualizowanych zależności nakładających się wzajemnie na siebie ze wszystkich układów w organizmie, nie jest możliwym zebranie WIARYGODNYCH wyników potwierdzających daną tezę. W badaniach tych często chodzi o udowodnienie lub zaprzeczenie skuteczności konkretnego postępowania terapeutycznego. Każdy człowiek jest zbiorem kompletnie różnych zależności, a także forma (jakościowa i ilościowa) terapii w danej metodzie, czy nawet technice, serwowana przez różnych terapeutów jest zwyczajnie inna. Każdy terapeuta (poprzez różnice w sposobie położenia dłoni, dokładnym miejscu ich położenia, dokładnej intensywności nacisku na ciało, które jak wspomniałem powyżej, u każdego pacjenta jest zbiorem innych zależności) dostarczy innych bodźców w terapii. Tym samym moim osobistym zdaniem, głupotą i stratą czasu jest próba usystematyzowania wyników i przedstawienia ich jako rzetelnej odpowiedzi na to, czy dana metoda jest skuteczna, czy nie. Zwolennicy EBM poświęcają lata swojego życia spierając się o swoje racje i doszukując prawdy, zamiast skupić się na osobistych doświadczeniach klinicznych i dzięki nim zwyczajnie zacząć leczyć ludzi.
Oczywiście jest szereg dziedzin, w których EBM powinien być absolutną podstawą w weryfikacji stosowania konkretnych środków w zakresie usług medycznych. Przykładem jest farmakologia. O wiele łatwiej jest jednoznacznie zbadać wpływ leku na ludzki organizm niż terapię różnych terapeutów na różnych pacjentach z milionem panujących zmiennych na każdym kroku.
To tyle, co mam do powiedzenia w kwestii EBM i nie będę do tego tematu na blogu wracał nigdy więcej. Jeżeli jesteś osobą postrzegającą otaczający świat zero-jedynkowo i uważasz, że EBM jest jedynym słusznym podejściem w fizjoterapii, to już na tym etapie możesz wyjść z mojej strony. Nie znajdziesz tu niczego, co potwierdzi Twój pogląd.
10 lat temu zaczynając swoją praktykę byłem osobą otwartą na nowe sposoby leczenia pacjentów. Przez to poznawałem szereg różnych podejść do pracy z ludzkim organizmem, co na przestrzeni lat pozwoliło mi obrać swoją indywidualną drogę rozwoju i formy pracy. W terapii skłaniam się ku empiryzmowi i to właśnie doświadczenie kliniczne doprowadziło mnie do formy pracy jaką stosuję obecnie. Mogę zapewnić, że wiele ze stosowanych przeze mnie metod nie ma jednoznacznego potwierdzenia działania w świecie EBM. Zatem jak to możliwe, że metody te działają? Między innymi z tego powodu podjąłem decyzję o dalszym ewoluowaniu jako terapeuta w kierunku osteopatii. Uważam, że koniec końców miarą terapii jest zwyczajnie jej skuteczność, którą określa pacjent.
Do sedna
Zatem, gdy kwestię EBM mamy już wyjaśnioną i znacie moje zdanie, mogę przejść do faktycznego tematu tego wpisu. Osteopatia czaszkowo-krzyżowa.
Osoby, które doświadczyły terapii w moim gabinecie, nie są już zdziwione, że przykładowo praca na stopie może wzmocnić biodro lub dotykanie uda zmienia stosunek napięć w tułowiu. Podobnie jest z czaszką. Nasza głowa jest tak samo istotnym elementem całego układu ruchu człowieka, jak każdy inny jego segment (Niektórzy wtrącą się tu i powiedzą, że jest wręcz nadrzędnym jego elementem). Różni się tylko forma pracy z poszczególnym segmentem. Tak też jest w obrębie czaszki, gdzie ogół działań skupia się na pracy z ruchomością kości czaszki, ich połączeniami, a także strukturami, które znajdują się wewnątrz i mają bezpośredni wpływ poprzez oponę twardą mózgowia oraz rdzenia kręgowego na struktury znajdujące się w reszcie naszego ciała.
Mistycyzm?
Niektórzy w tym momencie zaczną się pukać w głowę twierdząc, że kości czaszki się nie ruszają i nie da się tam niczego wypracować. W świecie fizjoterapii od lat panują podzielone opinie na temat możliwości i efektów pracy z czaszką. Moim zdaniem prawda jest taka, że część osób zajmujących się współcześnie fizjoterapią, nie jest tak naprawdę otwarta na koncepcje, które są dla nich niezrozumiałe. Odrzucają oni pewne założenia z góry, nie pochylając się nawet nad tematem próbując go zrozumieć. W mojej ocenie, w pracy z ludzkim ciałem, takie podejście jest z góry skazane na przegraną, brak rozwoju i zwyczajną stagnację praktyki zawodowej. Każdy jednak ma prawo do własnej opinii i obrania własnej drogi. Innym wytłumaczeniem ogólnopanującego przekonania o mistycyzmie terapii czaszkowo-krzyżowej wśród osób związanych z fizjoterapią, jest niewystarczająca wrażliwość palpacyjna. Część ludzi zwyczajnie nie ma jeszcze wystarczająco dobrze rozwiniętej palpacji. Niektórzy terapeuci, których widziałem w przeszłości na szkoleniach, mają problemy z wypalpowaniem podstawowych, dużych struktur znajdujących się w ludzkim ciele. Zatem jak tu w ogóle zacząć rozmowę o wyczuwaniu ruchomości kości czaszki względem siebie?
W związku z tym, mam prosty przekaz do innych terapeutów, a także pacjentów. Nie oceniajcie, dopóki nie doświadczycie.
Pierwsze doświadczenie i wrażenia
W ciągu trzech pierwszych dni nauki podczas zjazdu w Akademii Osteopatii doświadczyłem na sobie i innych realnego wpływu terapii czaszkowo-krzyżowej. Przede wszystkim miałem odrobinę szczęścia, gdyż już drugiego dnia udało mi się faktycznie wyczuć w swoich dłoniach autentyczny rytm czaszkowy, czyli ruch kości czaszki względem siebie. Jest to stosunkowo subtelne odczucie, które wymaga przede wszystkim wyrzucenia wszelkich zbędnych napięć z ciała terapeuty. Terapeuta nic nie poczuje, gdy jego postawa, sposób ułożenia ramion, dłoni i samego nacisku będzie budował napięcie. Jest to jeden z wielu przykładów jak wiele czułości i delikatności w pracy wymaga osteopatia.
Osoby pracujące na mojej czaszce były w stanie zredukować napięcie docierające aż do kończyn dolnych, gdyż wreszcie po dwóch tygodniach leczenia kontuzji entezopatii mięśnia dwugłowego uda, poczułem wyraźny regres objawów, który pozwolił mi bezbólowo siedzieć na krześle. Innym przykładem może być moja praktyka manipulowania kości skroniowej do rotacji wewnętrznej, która odetkała stale zatykające się ucho (Andrzej potwierdza, że ucho pozostaje odetkane od 5 dni 🙂). Na sali można było obserwować wiele niezwykle fascynujących objawów ujawniających się w trakcie oraz po terapii. Żeby w pełni zrozumieć co mam na myśli, trzeba spróbować tej formy pracy z ciałem na samym sobie.
Konsensus
Minione trzy dni są tak naprawdę tylko „liźnięciem” tematu i wstępem do całej koncepcji. Nie będzie jednak możliwe skuteczne jej pogłębianie bez regularnej praktyki. W terapii czaszkowo-krzyżowej, podobnie jak w wielu innych metodach pracy z ciałem, potrzeba czasu i doświadczenia, aby uzyskiwać naprawdę solidne rezultaty. Na tym polega cała osteopatia. Dostajemy pewne teorie i narzędzia do rozumienia istniejących zależności w ciele. To, czy je wykorzystamy i jak skuteczni w tym będziemy, zależy tylko od nas.
Ja już zamawiam pierwsze cztery rekomendowane pozycje z literatury do wzbogacenia mojej biblioteczki i z pewnością nie zamierzam poprzestać na wiedzy z samego zjazdu.
W tym miejscu należą się również podziękowania dla prowadzącego: Marcina Sowy oraz asystenta naszej grupy: Mateusza Wysockiego, za świetne i przystępne poprowadzenie zajęć, wprowadzając nas (nowicjuszy w świecie osteopatii) na pierwszym zjeździe w tak głęboki temat, jakim jest osteopatia czaszkowo-krzyżowa. Chapeau bas.