Ostatnimi czasy odbyłem kolejny zjazd w Akademii Osteopatii. Tym razem miał on charakter czysto teoretyczny obejmując zagadnienia filozofii oraz historii osteopatii. Czy filozofia może przydać się w pracy gabinetowej? Jeszcze kilka tygodni temu nie potrafiłbym odpowiedzieć na to pytanie. Dzisiaj wiem, że tak i z satysfakcją stwierdzam, że będąc jej świadomym zaczynam lepiej pracować z organizmem pacjenta.
Mijają już dwa tygodnie od wspomnianego zjazdu. Opóźnienie w publikacji tego wpisu spowodowane jest w pierwszej kolejności brakiem czasu wolnego na poświęcanie się pisaniu tekstów. Każdy wolny moment w ciągu tygodnia poświęcam na inne, bardziej praktyczne aspekty, które przyczyniać mają się do rozwoju osobistego. Jednakże nadszedł nareszcie upragniony dzień wolny, w którym mam odrobinę więcej czasu, który mogę poświęcić na nadrobienie blogowych zaległości. Drugim powodem wypowiadania się na temat odbytych zjazdów z opóźnieniem, jest chęć implementacji ich założeń do codziennej praktyki gabinetowej. Jak można to odnieść w stosunku do filozofii i historii? Postaram się to wyjaśnić wyłącznie w bardzo uproszczony sposób.
Filozofia skrycie rządzi naszym światem
Uproszczony dlatego, gdyż namiastka zrozumienia założeń i podwalin filozofii wobec obecnie praktykowanej osteopatii zajęła nam pełne trzy dni wykładu. Zajęcia poprowadził brytyjski osteopata – Walter McKone – terapeuta, wykładowca i autor wielu książek z olbrzymim doświadczeniem w zakresie neurobiologii klinicznej i psychologii, medycyny sportowej, pediatrii, filozofii, historii nauki, geologii, fizyki oraz chemii. Podczas wspomnianych trzech dni przedstawiono nam zarys rozwoju głównych nurtów filozoficznych, ich wpływu na naukę oraz jej dalszy rozwój. Uświadomiono nas, jak funkcjonowanie człowieka w obecnym świecie zależne jest od powszechnie przyjętych paradygmatów, ukorzenionych w ludzkiej świadomości poprzez filozofię przenikającą nasze działania na przestrzeni wieków. Jak wiele rzeczy postrzegamy w dany sposób tylko dlatego, że ktoś kiedyś określił, że tak właśnie powinno się to rozumieć. Nie zdajemy sobie sprawy jak wiele rzeczy w otaczającym świecie automatycznie przyjęliśmy jako pewnik, bez samodzielnego zastanowienia się nad mechanizmem ich działania.
Wpływ filozofii – prosty przykład z gabinetów
Filozofia kształtowała i nadal kształtuje kierunki rozwoju nauki. Nie inaczej jest z osteopatią. Cały czas uświadamiamy sobie jak istotne jest postrzeganie ludzkiego organizmu jako całości. W ostatnich latach wszyscy o tym mówią. Możemy o tym przeczytać w pierwszym lepszym wpisie traktującym o fizjoterapii lub osteopatii. Niestety mówienie o tym nie oznacza jeszcze tego, że to rozumiemy. Wydaje nam się, że rozumiemy – nam terapeutom i wam pacjentom. Ktoś mówi nam, że terapia powinna opierać się na słynnym już „holistycznym” podejściu do ciała pacjenta. Czy na pewno rozumiesz co to znaczy? Że aby wyleczyć plecy trzeba coś zrobić z biodrami, sprawdzić jeszcze odleglejsze części ciała? Super. Zgadza się, ale pracowanie z kilkunastoma miejscami na ciele nie oznacza jeszcze tego, że odnosimy się do problemu pacjenta w kontekście całości organizmu. Większość osób wciąż wali głową w mur myśląc o dysfunkcjach w konkretnych kategoriach. Problem mięśnia, więzadła, powięzi, nerwu, naczynia. Z reguły problemowi przypisuje się winę jednej z tych struktur i tłumaczy się go pacjentowi wyłącznie w danej podkategorii. To jest właśnie przykład błędnie przyjętego paradygmatu w pracy z ludzkim ciałem i pomimo modnej frazy „holizmu” ma się ona nijak do faktycznej pracy z organizmem jako całością. Nasze ciała od zarodka rozwijały się jako jeden twór. Wszystkie układy i struktury wywodzą się z tych samych trzech listków zarodkowych, które rozwijały się równolegle. W związku z tym ludzki organizm jest siecią zależnych od siebie układów. Ewolucja nie zbudowała nas z odrębnych cześci. Do układu nerwowego nie dodano osobno krwionośnego, nie naniesiono na to szkieletu i opakowano mięśniami. Jak w związku z tym można mówić, że za przykładowym bólem barku stoi wyłącznie jakiś mięsień, który uległ stanowi zapalnemu? A co z resztą pozostałych układów? Funkcjonują sobie obok w idealnej homeostazie? Ludzki organizm nie jest samochodem, w którym wystarczy wymienić sparciałą uszczelkę i nagle całość będzie funkcjonowała jak nowa. Filozofia jest przyczyną między innymi takiego upraszczania stanu rzeczy na przestrzeni stuleci. Zwrócenie uwagi na jej historyczny rozwój i założenia pozwala na nowo wyciągnąć wnioski i otworzyć oczy wobec funkcjonowania otaczającego nas świata.
Historia osteopatii, czyli co poszło nie tak…
Osteopatia znalazła swój początek pod koniec XIX wieku dzięki jednej osobie – na imię mu było Andrew Taylor Still. Historia pokazuje, że człowiek ten wyprzedzał świadomością i postrzeganiem mechanizmów odpowiedzialnych za dysfunkcje ludzkiego organizmu, cały świat medyczny o kilka dekad. By w pełni zrozumieć jego podejście do pracy z ciałem należy przeczytać książki jego autorstwa. Po założeniu pierwszej szkoły osteopatii i wyszkoleniu swoich następców, dziedzina osteopatii wraz z kolejnymi pokoleniami nowych osteopatów zaczęła się zmieniać, ewoluować. Z biegiem lat zatracone zostały pierwotne założenia jej twórcy. Doprowadziło to na świecie do sytuacji, w której śmiało można orzec, że osteopatia, jako prawdopodobnie jedyna z dziedzin medycyny cofnęła się w swoim rozwoju. Jaki stoi za tym powód? W głównej mierze podążanie za współczesnymi trendami i modą przez młodych terapeutów. Szukanie coraz to nowych technik, narzędzi, metod pracy z pacjentem, aniżeli zrozumienia przyczyn dysfunkcji i tego jak (zamiast czym) można wspomóc organizm do poradzenia sobie z nimi. Liczy się posiadanie większej ilości metod i narzędzi, zamiast wnikliwsze studiowanie anatomii i fizjologii człowieka, która od setek lat pozostaje niezmienna. Jak można ten trend naprawić? Wrócić do korzeni. Między innymi analizując historię i filozofię rozwoju nauki.
Temat jest na tyle trudny i zawiły, że nie podejmuję nawet próby jego tłumaczenia. Jako osoba, która dopiero co miała pierwszą styczność z tematyką filozofii w kontekście rozwoju nauki, nie sądzę abym potrafił komukolwiek przekazać konkretne wnioski na tym etapie. Dopiero co kształtują się one we mnie samym. W moich notatkach czeka kilka obowiązkowych lektur z zakresu filozofii, które pomogą mi w pełni przełożyć zdobytą wiedzę teoretyczną na praktykę. Pierwsza z nich już towarzyszy mi w słuchawkach w formie audiobooka podczas treningów biegowych. Na podstawie minionych dwóch tygodni dostrzegam u siebie małą zmianę w kontekście „poruszania się” po ludzkim ciele w procesie diagnostycznym. Stale otwieram się na nowe zagadnienia, które ostatnimi czasy naprawdę dynamicznie zmieniają moje podejście do pracy. Widzę tego rezultaty w postaci powracających zadowolonych pacjentów, co daje mi olbrzymią frajdę w swojej pracy. Chwilo trwaj, jednakże mam nadzieję, że to dopiero początek.