Pod koniec kwietnia odbyłem kolejny zjazd w Akademii Osteopatii. Tym razem tematem szkolenia była dziedzina wiedzy, którą szlifujemy jako terapeuci przez całe nasze życie zawodowe – anatomia palpacyjna. We wpisiem tym zamieszczam swoje przemyślenia dotyczące anatomii oraz umiejętności jej rozumienia poprzez dotyk, czyli palpacji.
Ostatnimi czasy dzieje się tak dużo na płaszczyźnie gabinet/szkoła/kolarstwo/bieganie, że moje zaległości w zamieszczaniu aktualnych wpisów sięgają dwóch tygodni. Z racji, iż na początku lipca czekają nas egzaminy na zakończenie pierwszego roku w Akademii Osteopatii, dosłownie każdą wolną chwilę staram się wykorzystywać na naukę. Z tego powodu blog łapie mały poślizg, z którego do lipca będzie mi prawdopodobnie ciężko się wydostać. Koniec wymówkowego akapitu. Przejdźmy do sedna tego wpisu.
Anatomia
Zapewne każdy fizjoterapeuta powie to samo – anatomia to podstawa. Niby każdy to wie, więc po co jeszcze o tym pisać? Uczymy się jej podstaw w teorii i praktyce podczas oglądania ciał w prosektorium już na pierwszym roku studiów (Przynajmniej ja byłem tym szczęśliwcem, którego uczelnia obdarowała szansą weryfikacji wiedzy na zwłokach. Dziękuję Collegium Medicum w Bydgoszczy!). Od samego początku przygody z fizjoterapią, anatomia stanowi absolutną bazę do dalszego rozwoju. Pisząc „bazę”, mam na myśli naprawdę oczywisty fundament i podwaliny pod wszystko, czego człowiek uczy się później. Pomimo zakończenia studiów i udziału w licznych szkoleniach i kursach, cały czas między wierszami przewija się ta sama, niezmienna od setek lat wiedza – wiedza o budowie ludzkiego organizmu.
Kursy uczą nas specyficznych modeli pracy z pacjentem, sposobu rozpatrywania problemów i radzenia sobie z nimi, interpretowania objawów i niwelowania ich przy użyciu schematycznych technik – te rzeczy służą terapeutom, aby ułatwić pracę i niejako usystematyzować sposób pracy z poszczególnymi dysfunkcjami. Osteopatia uczy mnie z każdym kolejnym miesiącem, że tak naprawdę techniki są kompletnie nieistotne. Liczy się zrozumienie mechanizmu problemu. Tego co i w jaki sposób może powodować patologię/zaburzenie w organizmie. Żeby zacząć rozumieć te mechanizmy i stawiać hipotezy ich rozwiązania, trzeba mieć przed oczami żywy obraz anatomii. Nie będzie to możliwe w przypadku posiadania wyłącznie podstawowej wiedzy z tego zakresu. Przebieg poszczególnych mięśni nic nam nie da, jeżeli nie wiemy gdzie w ich okolicy biegną naczynia, gdzie są nerwy, co w jakim miejscu się przebija, co ma tendencję do bycia ograniczanym przez inną strukturę. Zależności tego typu jest w naszym ciele cała masa. Na bazie nauki i doświadczeń gabinetowych wciąż poznajemy nowe – co z każdym kolejnym dobrze zinterpretowanym przypadkiem sprawia, że stajemy się lepszymi specjalistami w swoim zawodzie.
Jeżeli ktoś mówi, że anatomia to podstawa, ale skończył już jej naukę to znaczy, że tak naprawdę nie wie o co w tym wszystkim chodzi. Anatomii uczymy się całe życie. Piękne w jej prostocie jest to, że pozostaje ona niezmienną od setek lat. To od nas i od naszego ograniczonego czasu w życiu zależy, ile zdążymy jej poznać i przede wszystkim zrozumieć, przekładając wiedzę na praktykę.
Palpacja
Palpacja to umiejętność rozumienia poprzez dotyk. Poznając anatomię, w drugiej kolejności musimy nauczyć się ją czuć pod palcami na żywym organizmie. Wydaje się to proste. Nic bardziej mylnego. Zmysł dotyku terapeuty rozwija się i doskonali latami. Można to porównać do każdej innej zdolności manualnej. Z początku nasze ruchy palców i to, co nimi czujemy jest toporne i niezdarne. Im więcej daną czynność wykonujemy, tym nasze poczynania stają się bardziej precyzyjne. Po 10 latach pracy w zawodzie stwierdzam, że z każdym kolejnym rokiem ta umiejętność cały czas zauważalnie się poprawia. Na dalszy rozwój tej umiejętności – wrażliwość zmysłu dotyku, zdecydowanie korzystnie wpływa ogólnorozumiany zdrowy tryb życia. Gdy organizm jest wypoczęty, świeży, a dzięki temu skoncentrowany, nasza wrażliwość na odbiór bodźców jest wyraźnie większa. Jeżeli poczytacie o światowej renomy terapeutach, którzy są prawdziwymi ikonami w świecie wszelkiej terapii manualnej, dostrzeżecie jeden wspólny mianownik – zdrowy i zrównoważony tryb życia, a także zdrowa oraz wolna od używek dieta. Ten mianownik nie jest przypadkiem – tak działa nasze ciało.
Palpacja jest głównym narzędziem terapeuty. Bez niej działa się po omacku. Nie rozumiejąc co dokładnie się dotyka i co jest w danej okolicy, po przesunięciu palca o milimetry w każdym kierunku – nie jesteśmy w stanie prowadzić ukierunkowanej na problem terapii. Z tego powodu tak powszechnie na przeciw wychodzą liczne kursy z gotowym zestawem technik – aby terapeuci, którzy mają braki w anatomii i palpacji, nie czuli się zagubieni w całym procesie terapeutycznym i mieli jakieś formy usystematyzowanych kierunkowskazów, co robić aby pomagać. Nie twierdzę, że jest to złe. Z początku nikt nie zna nawet na przyzwoitym poziomie anatomii, a palpację rozwija latami, aż do śmierci. W związku z tym, każdemu pomagać będą konkretne modele pracy i techniki. Jednakże dobre poznanie anatomii i wykorzystanie jej poprzez precyzyjną palpację wprowadza terapeutę do świata niekończących się terapeutycznych możliwości, w którym technikę opracowania danego problemu tworzymy na bieżąco w zależności od tego, co w danej sytuacji będzie dla nas najwygodniejsze. To sprawia, że terapeuta czuje się jakby płynął w terapii, a nakładające się kolejne wzorce napięciowe odkrywa się niczym przedzieranie się przez krzewy w lesie w poszukiwaniu grzybów. Im więcej wiemy i rozumiemy, tym bardziej powyższy porównanie jest autentyczne. Tego właśnie uczę się w Akademii Osteopatii w tym roku. Dzięki pogłębianiu wiedzy z zakresu anatomii oraz poprawie palpacji zaczynam się czuć jak w powyższym, przysłowiowym lesie. I nie czuję się w nim zagubiony. Życzę każdemu terapeucie, aby w swoim życiu zawodowym zaczął czuć coś takiego podczas terapii. A wtedy pora zrozumieć, że to dopiero początek.