W minionym tygodniu wróciłem z tygodniowego pobytu w Kanadzie, podczas którego odbyły się dwa jednodniowe wyścigi kolarskie rangi UCI World Tour – Grand Prix Cyclistes de Quebec et Montreal. W poniższym tekście zamieszczam krótkie podsumowanie tego wyjazdu.
Nasz pobyt w Kanadzie trwał od 6 do 12 września 2022 roku. W jego trakcie odbyły się dwa jednodniowe wyścigi należące do najbardziej prestiżowego kalendarza kolarskiego o randze UCI World Tour. Seria dwóch następujących po sobie kanadyjskich wyścigów została zapoczątkowana już w roku 2010. W 2018 roku zwycięzcą obydwu wyścigów był były kolarz Team Sunweb (aktualnie Team DSM, w którym pracuję) – Michael Matthews. Następnie w sezonie 2019 ponownie wygrał on GP Quebecu, a kilka dni później w GP Montrealu triumfował ówczesny mistrz olimpijski – Greg Van Avermaet – kolarz CCC Team, w którym wówczas pracowałem. W latach 2020-2021 seria ta została przerwana na skutek pandemii COVID-19. Sezon 2022 był w związku z tym okazją do powrotu kolarstwa światowego poziomu na tereny Kanady.
GP Quebecu miało miejsce 9 września, zatem trzy dni po naszym przylocie do Kanady. Wszyscy wykorzystali te kilka dni na przyzwyczajenie organizmów do 6-godzinnej zmiany czasowej i należyte przygotowanie do wyścigu. Do zawodów przystępowaliśmy z dość dobrym stanem zdrowotnym zawodników. Tylko jeden z kolarzy borykał się z istotnym problemem, niestety o charakterze ran powierzchownych. W tym przypadku terapia manualna nie ma żadnego zastosowania, więc zdany był on wyłącznie na farmakologię z nadzieją na szybką regenerację tkanek. Pozostali kolarze korzystali z terapii raczej w formie profilaktyki i eliminacji drobnych dyskomfortów. Wyścig w Quebecu, podobnie jak w Montrealu, odbywał się na kilkunastokilometrowych rundach o łącznym dystansie 201,6km i 2508 metrach przewyższeń.
Zwycięzcą został Francuz z ekipy AG2R Citroen Team – Benoit Cosnefroy po 2-kilometrowym solowym ataku. Dwukrotny zwycięzca poprzednich edycji – Michael Matthews tym razem musiał zadowolić się jedynie drugim miejscem. Trzeci był Biniam Girmay z ekipy Intermarche – Wanty – Gobert Materiaux. Romain Bardet z Team DSM dojechał do mety na 20 pozycji. Cały wyścig ukończyło 119 kolarzy. Pomimo niezbyt spektakularnego wyniku, po wyścigu Bardet przyznał, że był to najlepiej przejechany wyścig w Quebecu w jego karierze.
Następnego dnia czekał nas 250-kilometrowy transfer z Quebecu do Montrealu. Tego samego dnia po przyjeździe rozpoczęliśmy przygotowania do drugiego wyścigu, który miał się odbyć już kolejnego dnia. W okresie między obydwoma startami praca z kolarzami skupiała się wokół kilku problemów przeciążeniowych, które udało się wyeliminować i szczęśliwie nie rzutowały one w żaden sposób na rezultaty wyścigu.
GP Montrealu odbyło się 11 września, a jego kilkunastokilometrowa runda umiejscowiona była w olbrzymim parku w centrum miasta. Łącznie 221,4km i 4124 metry przewyższeń do pokonania.
Zaletą tego typu wyścigów rozgrywanych na kilkunastu stosunkowo krótkich okrążeniach jest to, że jako obsługa zlokalizowani jesteśmy z wszystkimi drużynami w jednym miejscu (tzw. pit box). W tym miejscu odbywa się wymiana rowerów w awaryjnych sytuacjach, co rundę podawane są bidony z żelami, torby bufetowe z dodatkowymi batonami, żelami, ciastkami ryżowi oraz lodem. Bez konieczności nieustannego przemieszczania się, jest to dla nas najłatwiejsze możliwe rozwiązanie pod względem logistycznym.
Zwycięzcą GP Montrealu został Tadej Pogacar po finiszu z 5-osobowej grupy, w której w dalszej kolejności miejsca zajęli: Wout Van Aert, Andrea Bagioli, Adam Yates i David Gaudu. Romain Bardet zajął 8 miejsce, przyjeżdżając w 3-osobowej grupie 22 sekundy za ucieczką. Wyścig tym razem ukończyło zaledwie 76 kolarzy.
Grand Prix Montrealu był moim ostatnim wyścigiem w sezonie 2022. Ciężko jednoznacznie podsumować ten rok. Pod względem sportowym część osób zapewne uzna wyniki drużyny za umiarkowanie dobre. Pozostając w życiu realistą, moje oczekiwania jednak były większe. W pracy zawsze daję z siebie 100%, często przekraczając przez to ustalone ramy czasowe i naginając balans pomiędzy pracą a odpoczynkiem do granic możliwości. Pod względem terapeutycznym był to zdecydowanie do tej pory mój najlepszy sezon w kolarstwie. Fakt, że udało się wiosną zażegnać utrzymujące się z zeszłego roku problemy najważniejszych zawodników przed najistotniejszym dla nas wyścigiem sezonu – Giro d’Italia, wciąż napawa mnie satysfakcją. Jeszcze dwa lata temu nie przypuszczałbym nawet, że dostanę szansę prowadzenia wszystkich terapii podczas najważniejszych wyścigów na świecie. Zawsze byłem jednym z kilku terapeutów. W Team DSM dostałem szansę zostać głównym terapeutą zespołu. Fakt ten sprawia, że sezon 2022 zdecydowanie będę wspominał pozytywnie. Jako drużyna jednak mogliśmy spisać się zdecydowanie lepiej pod kątem osiąganych rezultatów. Przy tak dużym wkładzie czasu, poświęconego na pracę w kolarstwie, ten aspekt boli najbardziej. Koniec końców w sporcie wyniki liczą się najbardziej.
Jak będzie w sezonie 2023? Czas pokaże. Za szybko by nad tym się zastanawiać. W tym momencie przestawiam swoją uwagę w 100% na wszystko, co związane ze Studio Fizjoterapii.
13 września wróciłem do Polski, a od 15 września pracuję już w normalnym trybie w gabinecie. Mam nadzieję, że czeka nas owocny i pełny gabinetowych sukcesów okres jesienny. Wkrótce pojawi się trochę więcej treści z tym związanych.