W minionym tygodniu brałem udział w kolejnym wyścigu etapowym, zaliczanym do kalendarza UCI World Tour – Tirreno-Adriatico. Pod wieloma względami będzie to jeden z tych wyścigów, z których w dotychczasowej pracy mogę być najbardziej zadowolony.
Tegoroczny wyścig “Dwóch mórz” rozgrywany był w dniach 07.13-13.03.22. Standardowo rozpoczynał się u wybrzeża Morza Tyrrenśkiego w miejscowości Lido di Camaiore. Kończył się w San Benedetto Del Tronto nad Adriatykiem. Cały wyścig liczył 7 etapów. Dzięki świetnej jeździe indywidualnej na czas, podczas pierwszego z nich, Thymen Arensman zdołał znaleźć się w gronie zawodników walczących o najlepszy czas w klasyfikacji generalnej. Suma wysiłków całej ekipy pozwoliła ostatecznie na zajęcie przez niego szóstego miejsca w tejże klasyfikacji. Dla 22-letniego Thymen’a to najlepszy wynik w dotychczasowej karierze. Drugim celem było znalezienie się w TOP5 na którymś z etapów sprinterskich. Udało się to zrealizować przez Alberto Deinese w ostatnim dniu wyścigu.
Jednakże to nie wynik sportowy sprawia, że jestem szczególnie zadowolony z przepracowanych ostatnich dziesięciu dni. Od początku pobytu we Włoszech musieliśmy popracować nad stanem fizycznym kilku kolarzy. Między innymi tych, którzy doznali urazów w poprzednich wyścigach. Nie mogąc wdawać się w szczegóły, jestem w stanie jedynie powiedzieć, że każdego dnia pracowałem łącznie nad problemami pięciu kolarzy. Wynik tej pracy jest dla mnie niezwykle satysfakcjonujący. Nie tylko udało się zapobiec pogłębieniu niektórych problemów natury przeciążeniowej, a wręcz całkowicie je wyeliminować. Usunięcie dolegliwości bólowych w 100% w trakcie trwającego wyścigu jest trudnym i stosunkowo rzadko osiąganym rezultatem. Jest to podyktowane tym, że zawodnik nie ma czasu na regenerację po terapii. Około 12 godzin później jego ciało jest ponownie poddawane skrajnym obciążeniom na dystansach od 160 do 220 kilometrów dziennie. Przeważnie w takich sytuacjach celem jest redukcja lub utrzymanie objawów jedynie na określonym poziomie. W związku z tym usunięcie problemu w pełni w takich warunkach uznaje się za duży sukces. Jestem szczególnie zadowolony ze współpracy na linii terapeuta-lekarz, która podczas tego wyścigu była wręcz perfekcyjna. Tym bardziej z niecierpliwością czekam na jej kontynuację podczas majowego Giro d’Italia.
Do gabinetu wracam pełny energii z poczuciem zrealizowanego zadania. Pora na miesiąc przerwy od kolarstwa, podczas którego w pełni skupię się na swoich pacjentach w Polsce.