Wiele się mówi, że w terapii manualnej relacja pomiędzy terapeutą a pacjentem odgrywa niezwykle istotną rolę w procesie leczenia. Tekst tego artykułu nie jest powieleniem treści przedstawianych ogólnikowo przez copywriterów. Są to moje przemyślenia oparte na 8 latach praktyki w różnych środowiskach pracy i wśród bardzo zróżnicowanych grup pacjentów. Dlaczego uważam porozumienie na linii terapeuta – pacjent za niezbędne? Dowiesz się tego z poniższych akapitów.
Od przekroczenia przez pacjenta progu gabinetu po raz pierwszy, poza wstępnymi oględzinami postawy i wzorca chodu, już rozpoczynając zbieranie wywiadu ważne jest nawiązanie pewnej “nici” porozumienia. Osoba odwiedzająca fizjoterapeutę przychodzi z pewnymi oczekiwaniami. Od samego początku rolą terapeuty jest uświadomienie pacjentowi, że oboje “grają do tej samej bramki”. W dalszej części tego wpisu posłużę, się formą pierwszej osoby liczby pojedynczej, gdyż temat ten opisuję wyłącznie w oparciu o moje doświadczenia.
Każdy nowy pacjent to nowy przypadek medyczny, ale także nowy człowiek i nowa osobowość. Bez względu na różnorodność tych osobowości, moim nadrzędnym celem za każdym razem jest wyjaśnienie w najprostszy możliwy sposób mechanizmu jaki prawdopodobnie kryje się za powstałym w ciele problemem starając się wciągnąć pacjenta w proces, jaki będzie odbywał się w gabinecie. Niektórzy pacjenci są zainteresowani wszystkimi detalami z tym związanymi, a innym po prostu zależy na efekcie bez wdawania się w szczegóły. Obie opcje są w porządku. Co jest jednakże niezbędne, to powierzenie terapeucie pewnego rodzaju “kredytu zaufania”.
Jeżeli przychodzi do mnie nowy pacjent zakładam, że ma on przekonanie, iż przychodzi do człowieka, który wie co robi i jest w stanie zająć się problemami w jego ciele w należyty sposób. Czasami jednak takie założenie jest błędne. Zdarzają się pacjenci, którzy w trakcie terapii decydują się przejąć rolę terapeuty i sami instruują co należy robić. “Pan przesunie palcem o 5 cm w prawo, a teraz do góry”, “Tutaj już nie boli, ale myślę, że gdyby przesunął Pan palcem o 2 cm niżej, to bolałoby nadal”. Prawdopodobnie mają rację. Czują swoje ciało i wiedzą, gdzie może kryć się ból. Jednakże pamiętajmy, że terapeuta nie pracuje w miejscu objawów, tylko na mechanizmach, które go wywołały. W przypadku mojego modelu pracy, jakim jest Manipulacja Powięzi wdg Stecco, pacjent nie wie gdzie zbiegają się wektory sił w centrum koordynacji, które oddziałuje na ból zlokalizowany na drugim końcu mięśnia. Nie rozumie wzajemnych zależności jednostek mięśniowo-powięziowych. Nie rozumie dlaczego pracuję na przodzie ciała, mimo że ból jest z tyłu. Staram się to wszystko wyjaśniać, ale pacjent musi chcieć tego wysłuchać. Potrzebna jest relacja i zaufanie, że wszystkie podjęte środki dążą do osiągnięcia celu, na jakim zależy obu stronom.
W minionych miesiącach zdarzały się sytuacje, w których tej relacji nie było. Nie widziałem wówczas wystarczającego potencjału do współpracy mogącej przynieść oczekiwane rezultaty. Jedną z powszechnych sytuacji tego typu są osoby, które przychodzą z rozkazu osoby trzeciej. Sami nie wierzą w sukces terapii. Od samego początku zakładają, że terapia nic nie da. Ciężko w takich przypadkach zbudować sensowną relację i zyskać zaufanie pacjenta. Jak można pomóc człowiekowi, jeżeli on sam nie chce sobie pomóc? W związku z tym przemyślmy dwa razy sens zakupu vouchera dla najbliższej osoby. Porozmawiajmy z nią najpierw. Upewnijmy się, że zależy jej na pomocy i jest w stanie powierzyć swoje ciało danemu specjaliście. W innym wypadku zakup vouchera nie ma sensu. Przynajmniej w moim gabinecie.
Innym przykładem są pacjenci, którzy są przekonani, że praca na konkretnych segmentach ciała nic nie da. “Przychodzę z bólem pleców, a on dotyka mojej głowy. Przecież od tego będzie mnie boleć głowa jeszcze bardziej. Nie dam mu jej dotknąć.” Pacjenci, którzy zakazują pracy na często kluczowych segmentach ciała, związanych z mechanizmem powstania dolegliwości w innej jego części. Bolą plecy, więc oczekują, że dotykane będą wyłącznie plecy. W takich sytuacjach również nie ma mowy o obopólnym porozumieniu. Grzecznie dziękuję wówczas pacjentowi wyjaśniając brak zasadności kontynuacji terapii i polecam odwiedzenie masażysty, który z pewnością bardziej wpasuje się w jego oczekiwania.
Jeszcze innym i w zasadzie najczęstszym przypadkiem są pacjenci, którym udało się pomóc w pewnym stopniu już podczas pierwszej wizyty. “Są efekty! Boli mniej, więc po co mam przyjść drugi raz?”. Pomimo rozmów trwających przez cały okres terapii, podczas których tłumaczę zależności przyczynowo-skutkowe danego problemu starając się wyjaśnić zasadność dalszych etapów leczenia, pacjent często tak naprawdę wcale nie słucha przekazywanych komunikatów. W naszej społeczności panuje popularny trend “każdy wie najlepiej” i w gabinecie fizjoterapii nie jest inaczej. Szkoda tylko, że miesiąc później dostaję wiadomości z prośbą o natychmiastowe przyjęcie, bo ból jest nie do zniesienia. Nie może być inaczej skoro nie dokończyliśmy leczenia, które jest procesem. Tak samo jak ma swój początek – musi mieć zakończenie.
Ostatnim przypadkiem są pacjenci, którzy nie pojawiają się na umówioną wizytę bez uprzedniego jej odwołania lub poinformowania o zaistniałej sytuacji. W ciągu dnia może wydarzyć się wiele nieoczekiwanych sytuacji, które pokrzyżują nasze plany. Wystarczy telefon lub krótka wiadomość z informacją. Każdy to zrozumie. Podczas zarezerwowanych 75 min jestem w gabinecie dla tej osoby. Dla nikogo innego. Jeżeli dochodzi do powyżej opisanej sytuacji, traci taka osoba w moich oczach jako człowiek. Szanuję wszystkich swoich pacjentów i pracując w tym zawodzie zawsze kieruję się wyłącznie ich dobrem. Nie będę nikogo oszukiwać – po tego typu sytuacjach ciężko mi jest zbudować z taką osobą na nowo pozytywną relację.
Relacja pomiędzy obiema stronami, pozytywne nastawienie do procesu leczenia i zaufanie w podjętą strategię to dla mnie podstawowe fundamenty udanej terapii. Oczywiście kredyt zaufania musi być w kolejnym etapie pokryty efektami. Sam ich oczekuję po minimum dwóch spotkaniach i nie zamierzam wymagać od nikogo bezustannego zaufania bez realnych wyników. W internecie znaleźć można wiele treści opisujących wpływ psychiki na tempo leczenia organizmu. Nie chodzi tu wcale o placebo. Zainteresowanym, polecam zagłębić się w ten temat jeszcze bardziej.
Pomimo kilku negatywnie wybrzmiewających przypadków opisanych powyżej, miło mi jest jednak stwierdzić, że zdecydowana większość moich pacjentów, to fantastyczni ludzie. Współpraca z nimi układa się tak jak powinna, a efekty jakie udało nam się osiągnąć w gabinecie do tej pory przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania. W świecie fizjoterapeutów mówi się o tym, że jest coś takiego, jak “wzajemne przyciąganie”. Ponoć dany terapeuta przyciąga do siebie takich pacjentów, jacy do niego pasują. Chcę wierzyć, że tak jest, bo do tej pory w swoim życiu zawodowym trafiam na naprawdę fajnych ludzi. Oby było tak dalej.