W minionych miesiącach miały miejsce moje dwa ostatnie starty w zawodach biegowych w kończącym się sezonie 2024. Przez ostatnie 3 miesiące przygotowywałem się do nich z myślą o poprawie swoich rekordów życiowych. Z jakim skutkiem? Dowiesz się tego z poniższego wpisu.
Pierwszy prawdziwy sezon biegowy
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że sezon 2024 był pierwszym w moim życiu w pełni przepracowanym sezonem biegowym. Od jesiennego roztrenowania w 2023 roku (podyktowanego kontuzją), przez proces odbudowy, budowanie bazy biegowej i siły zimą, po wiosenne pierwsze starty (w których w równomiernych odstępach czasu uczęszczałem do listopada 2024 roku). W związku z tym było to dla mnie pierwsze doświadczenie, w którym poprzez periodyzację treningu, mogłem zaobserwować zachowanie organizmu w próbie budowania szczytu formy na określony czas w roku. Nadmienię, że nie korzystam z pomocy żadnego trenera, a wszystko co staram się osiągnąć w tym sporcie jest do tej pory wynikiem moich własnych poczynań. Na rozliczenie i podsumowanie całego sezonu przyjdzie pora w osobnym wpisie. W tym skupię się na swoich dwóch ostatnich startach, tak jak to robiłem dotychczas.
XXX Bieg im. Rodziny Milewskich (10km)
27 października 2024 roku przystąpiłem do swoich ostatnich zawodów na obecnie dla mnie docelowym dystansie startowym – 10km. Od rozpoczęcia biegania w czerwcu 2023 to właśnie na tym dystansie skupiam swoją uwagę. Wychodzę z założenia, że jestem jeszcze w wieku, który pozwala mi na pracę nad poprawieniem szybkości, zanim przejdę do biegów na dłuższych dystansach (w których czuję się najlepiej). Szczyt formy z największym prawdopodobieństwem osiągnięcia życiowego wyniku szacowałem na okres maj-czerwiec, kiedy to udało mi się wykręcić wynik 34:20 podczas XXI Wilczej Dychy. W październiku, po okresie wakacyjnym, starałem się wrócić na podobny pułap wydolności, aby zobaczyć czy jest to w ogóle możliwe. Okazało się, że mój krótki staż biegowy i wynikający z tego stały rozwój ciała w kierunku biegania cały czas pozwalają poprawiać te wyniki. Pomimo zejścia z intensywności w okresie wakacyjnym i próby powrotu do szybkiego biegania w sierpniu i wrześniu (przychodziło mi to ze stosunkowo dużym trudem), 22 września podczas 43. Biegu Pamięci Bronisława Malinowskiego (dystans 9,5km dzięki kiepskiej organizacji) udało się biegać w tempie 3’22/km. Dawało to namacalną szansę na poprawę wyniku 34:20 z XXI Wilczej Dychy. Do potwierdzenia tego zabrakło jednakże pełnowymiarowej trasy o dystansie 10km. Miesiąc później chciałem to udokumentować w ostatnim moim starcie podczas XXX Biegu im. Rodziny Milewskich.
Tym razem organizacja nie zawiodła i dystans faktycznie wyniósł 10km bez żadnych przekłamań. Udało mi się pobiec tempem 3’23/km, co dało wynik 33:42. W związku z tym oficjalnie mogę zaliczyć ten czas jako swój nowy rekord życiowy. Pozwoliło to na zajęcie 4 miejsca na 262 zawodników w kategorii OPEN oraz wygraną w kategorii wiekowej mężczyzn 30-39 lat. Pod tym względem nie mogłem sobie wymarzyć lepszego końca sezonu. Osiągnąłem zamierzone na ten rok złamanie 34 minut z nawiązką, co z optymizmem pozwala mi patrzeć na nowe wyzwania w sezonie 2025.
Bydgoski Bieg Niepodległości 2024 (5km)
Ostatnim startem w sezonie miały być zawody na dystansie 5km organizowane z okazji Dnia Niepodległości. Początkowo planowałem udział w biegu w Chojnicach, jednakże fakt braku profesjonalnego pomiaru czasu ostatecznie zaważył nad wyborem biegu w Bydgoszczy, na który zapisało się aż 1700 osób. Uznałem, że rozmiar tej imprezy i idąca za tym większa konkurencja będzie dla mnie dodatkowym czynnikiem motywacyjnym do walki o osiągnięcie zamierzonego celu.
Jaki był cel tego biegu? Poprawienie wyniku z poprzednich i zarazem jedynych dla mnie zawodów na dystansie 5km (30. Bieg Świętego Dominika w Gdańsku – czas 16:14). Starty w zawodach na tym dystansie służą mi jako dodatkowy bodziec do rozwoju szybkości i przystosowania ciała do lepszego biegania na dystansie 10km. Można by więc rzec, że są w mojej hierarchii startami drugorzędnymi. Czy rzeczywiście tak jest? Zaczynam to w powoli sam wątpić, gdyż zarówno w przygotowaniach jak i starcie daję z siebie absolutne 100%, podobnie jak w bieganiu na dystansie 10km.
Treningi przygotowawcze do ostatnich zawodów w sezonie 2024 przychodziły mi z niemałym trudem. Dostrzegałem pierwsze objawy zmęczenia reżimem treningowym, utrzymywaniem wysokiej intensywności treningów przez kolejne tygodnie, wydłużającym tym samym sezon startowy. Ciało zaczęło dawać pierwsze objawy przeciążenia. Pojawił się dwutygodniowy dyskomfort w obrębie lewej rzepki, z którym codziennie walczyłem. Bieganie mocnych i trudnych jednostek treningowych po pracy, po zmroku zaczęło być dla mnie naprawdę wymagające. Nie mniej jednak nie dałem się złamać tym niedogodnościom, gdyż ostatni cel w roku był na wyciągnięcie ręki.
Moment kluczowy dla całego procesu nadszedł trzy dni przed startem, gdy okres ten zgrał się z moim kolejnym zjazdem w Akademii Osteopatii w Gdańsku. Pojawiło się rozprężenie psychiczne, którego potrzebowałem. Przebywanie w innym miejscu wymagało ode mnie odejścia od codziennego reżimu żywieniowego. W tym miejscu popełniłem błąd, gdyż pozwoliłem sobie na jedzenie w sposób zbyt odmienny od tego, do czego organizm jest przyzwyczajony. Podstawowy błąd w okresie przedstartowym – zmiana i odejście od nawyków żywieniowych. Chwila „rozpusty” kosztowała mnie zatruciem pokarmowym, które wywróciło mój układ pokarmowy do góry nogami w kolejnych trzech dniach. Po powrocie z Gdańska, dzień przed zawodami odbyłem ostatni luźny bieg zgodnie z planem treningowym. Miałem wrażenie, że w kwestii biegowej wszystko jest w porządku. Tempo biegu bazowego i tętno na jakim je wykonywałem było w normie. Nie czułem też żadnych objawów ze strony układu pokarmowego w trakcie biegu. Na podstawie tego podjąłem decyzję o trzymaniu się planu i wystartowaniu w Bydgoszczy następnego dnia.
Fizjologii jednak nie oszukam. Organizm zamiast wypoczywać i regenerować się przed ostatnim maksymalnym wysiłkiem w sezonie, toczył kilkudniową walkę o powrót do homeostazy. Pomimo naprawdę dobrego samopoczucia i wejścia w te zawody z optymalnym nastawieniem psychicznym, w trakcie biegu nie byłem w stanie generować Watów, które pozwoliłyby mi na utrzymanie szybkości dającej szansę na poprawienie rekordu życiowego. Pobiegłem tempem 3’18/km, co dało mi wynik 16:24 – o 10” wolniejszy od czasu z pierwszych zawodów w Gdańsku. Tym samym ciężko tu mówić o jakimkolwiek sukcesie. Zajęcie 9 miejsca na 1542 zawodników w kategorii OPEN i 3 miejsca w kategorii wiekowej mężczyzn 30-39 nie jest dla mnie wystarczająco istotnym osiągnięciem. W bieganiu nie chodzi o zajmowane miejsca, a o pokonywanie własnych granic i realizację indywidualnych celów. W tych zawodach zwyczajnie mi się to nie udało.
Doświadczenie z Bydgoszczy stanowić będzie dla mnie cenną lekcję na przyszłość. Zdaję sobie sprawę, że w optymalnym przygotowaniu do zawodów nie ma miejsca na półśrodki. Ostatnie dni, w których organizm ma wypoczywać przed startem, są równie istotne jak dni poprzedzające, gdy staramy się przygotować do biegu poprzez należyty trening. Aby dobrze biegać nie są istotne wyłącznie predyspozycje fizyczne do tej dyscypliny. O końcowym sukcesie decyduje długofalowy proces, na który składają się wszystkie aspekty naszego stylu życia – to, jak funkcjonujemy, żywimy się, regenerujemy. Przymknięcie oka i pominięcie jakiegokolwiek z tych elementów zawsze będzie miało swój wydźwięk na naszej predyspozycji fizycznej. Z tego względu, jeżeli masz zamiar być aktywnym fizycznie człowiekiem i uprawiać jakiś sport – pamiętaj, że sam trening to nie wszystko. To, co dzieje się z Twoim ciałem przed treningiem i po nim, będzie równie istotne dla Twojego ciała, jak sama jednostka treningowa.
Roztrenowanie i zakończenie sezonu biegowego
Sezon biegowy, jak każdy inny sezon sportowy, ma swoje etapy i swoisty cykl. Po okresie przygotowań i startów przychodzi w końcu pora na odpoczynek. Dla biegaczy okres ten często przypada na porę jesienno-zimową, gdy w kalendarzu biegowym organizowanych zawodów jest coraz mniej, a pogoda przestaje zachęcać do aktywności na zewnątrz. Roztrenowanie oznacza znaczne zejście z dotychczasowych obciążeń treningowych. Dla osób, które regularnie i bez przerw trenowały przez cały rok, jest to okres KONIECZNY dla prawidłowego dalszego rozwoju sportowego. Jest to czas, w którym organizm ma samodzielnie zaleczyć gromadzące się mikrourazy i przeciążenia, a układ nerwowy i związana z nim psychika ma odpocząć od nakładanego, całorocznego określonego reżimu postępowań, którego wiele osób nieświadomie staje się niewolnikami. Innymi słowy, mamy nabrać świeżości i nowego zapasu chęci do robienia z pełnym zaangażowaniem i radością tego, co staraliśmy się wykonywać przez dotychczasowe miesiące.
W moim przypadku, sezon biegowy 2024 zaczął się z początkiem grudnia 2023 i zakończył 11 listopada 2024 biegiem w Bydgoszczy. W tym okresie najdłuższa przerwa od treningów wyniosła 4 dni. Wykonałem bardzo dużo ciężkiej i intensywnej pracy, dlatego zdecydowałem o 3 tygodniach całkowitej przerwy od biegania. W tym czasie skupiłem się na treningu siłowym z ciężarami, w pełni ukierunkowanym na poprawę deficytów siłowych w obrębie wszystkich grup mięśniowych moich kończyn dolnych. Wykonywałem 3 treningi siłowe tygodniowo. Sesje z założenia nie mogły być ciężkie. Celem jest budowanie siły, a nie masy mięśniowej. Trening zajmował mi 1 godzinę, podczas której wykonywałem ćwiczenia w 2-3 seriach, z przerwami 1-minutowymi, na ciężarach oscylujących w 60-70% ciężaru maksymalnego. Okres 3 tygodni przerwy od biegania był też czasem, w którym mogłem pozwolić sobie na robienie rzeczy, na które do tej pory nie miałem wystarczającej ilości czasu. Dzięki temu moja głowa odpoczęła i nabrałem nowego głodu do treningów.
Z początkiem grudnia, wypoczęty i zmotywowany wracam do biegania i powoli rozpoczynam pracę, która zaowocować ma lepszymi wynikami w biegach na dystansie 10km i 5km w roku 2025. Trzymajcie kciuki i do zobaczenia na biegowych trasach!