Wraz z drugą połową lata przychodzi pora na moje ostatnie wyścigi w sezonie kolarskim 2023. We wpisie tym zamieszczam krótkie podsumowanie swojej działalności w okresie letnim oraz tego, co czeka mnie w kolejnych tygodniach.
Czerwiec
Od mojego ostatniego wyścigu, czyli majowego Giro d’Italia minęło już trochę czasu. Czerwiec spędziłem dzieląc dni na pracę w gabinecie oraz dwutygodniowy urlop, podczas którego naładowałem odrobinę baterie na drugą połowę roku. W tym okresie skupiłem się również odrobinę bardziej na samym sobie. Wróciłem po czteroletniej przerwie do biegania, a także rozpocząłem treningi funkcjonalne ukierunkowane na poprawę własnych słabych punktów w układzie ruchu. W treningu pomaga mi trener Wojciech Żalikowski ze Skillbox’a w Chojnicach, z którym współpracujemy pomagając pacjentom już drugi rok. O samym treningu i bieganiu powstaną wkrótce osobne wpisy.
Lipiec
Lipiec w swoich trzech pierwszych tygodniach zorientowany był wyłącznie na pracę w gabinecie. Było wystarczająco dużo czasu, aby popracować z kontynuacjami leczenia wszystkich aktualnych pacjentów. Nie było to momentami łatwe zadanie, co czyniło codzienną pracę w gabinecie naprawdę wymagającą, ale i rozwijającą. W tym też okresie nabawiłem się pierwszej od wielu lat kontuzji – naderwania mięśnia dwugłowego uda, podczas pierwszych mocniejszych akcentów biegowych na bieżni lekkoatletycznej. Sam okres kontuzji starałem się zrelacjonować w nagraniach na Instragramie przedstawiając moje podejście w możliwie najszybszym leczeniu tego typu kontuzji. Wyłączyło mnie to z biegania wyłącznie na pięć dób. Tak szybki powrót zawdzięczam w dużej mierze natychmiastowej reakcji na uraz w postaci diagnostyki USG i terapii u świetnego bydgoskiego terapeuty – Andrzeja Pastwy w pierwszej dobie urazu. W każdej kolejnej dobie, po pracy w gabinecie, wykonywałem określoną formę postępowania dążąc do jak najszybszej regeneracji uszkodzonych włókien. Po upływie piątej doby wróciłem do truchtu, a w kolejnej wznowiłem już odważniejsze bieganie po zróżnicowanym terenie. Cały proces nadaje się na osobny wpis, który mógłby być dowodem na to, że przy zaangażowaniu samego pacjenta, proces leczniczy jest maksymalnie efektywny. Być może, gdy znajdę trochę więcej wolnego czasu, na blogu znajdzie się podsumowanie leczenia, zawierające spis moich działań dzień po dniu, od naderwania do pełnego powrotu do aktywności ruchowej.
Tour de Pologne
W okresie 25.07-06.08.23 skupiony byłem ponownie na pracy w kolarstwie. Nasz narodowy Tour wystartował w Poznaniu 29.07.23. Trwał 7 etapów i zakończył się 04.08.23 w Krakowie zwycięstwem Mateja Mohoricia z Bahrain – Victorious. Jako drużyna BORA – hansgrohe sportowo nie pokazaliśmy się z najlepszej strony, stąd w tej kwestii nie mam niestety zbyt wiele do napisania.
Terapeutycznie był to z kolei jeden z bardziej wymagających wyścigów. Począwszy od dnia poprzedzającego start wyścigu, praktycznie wszyscy zawodnicy znaleźli się na moim stole. Spektrum problemów było naprawdę szerokie. Od pomniejszego dyskomfortu związanego z podróżą i długą, niewygodną i nieruchomą pozycją, poprzez trwające dłużej pomniejsze problemy natury przeciążeniowej, po silne bóle pojawiające się w konkretnych sytuacjach na rowerze, które istotnie wpływały na wydajność zawodnika. Wieczorami, codziennie po etapie do wykonania było kilka terapii. Udało się osiągnąć kilka naprawdę ciekawych efektów poszerzając spojrzenie na dane problemy, które pojawiały się u danych zawodników cyklicznie przez cały sezon.
Dla przykładu podczas Tour de Pologne miałem sposobność pracy z wieloletnim bólem kolana, powtarzającym się praktycznie na każdym wyścigu w tym sezonie. Główną metodą radzenia sobie z tą dolegliwością do tej pory było suche igłowanie, które dawało bardzo dobre rezultaty. Niestety wyłącznie kilkudniowe. Po 2-3 dniach problem powracał i igłowanie należało powtarzać cyklicznie. W swojej pracy nie używam igieł w pierwszej kolejności. Z początku lubię zrobić długą i całościową diagnostykę celem zrozumienia jak dany układ ruchu pracuje. Tak też postanowiłem pracować i tym razem. I tu od razu pojawiły się bardzo ciekawe zależności. Ból kolana prawego zorientowany był na głowie przyśrodkowej mięśnia czworogłowego. Napięcie z nim związane budowało się ku górze po mięśniu krawieckim ustawiając całą kończynę dolną w dominacji rotacji wewnętrznej. To dalej można było poczuć w samym tułowiu na poziomie żeber 11 i 12. Masywne napięcie tożsamostronne na szczycie żebra 11-stego, które później w rozmowie okazało się być nieleczonym złamaniem z przed lat. Zawodnik określał wrażenie zrotowania na poziomie miednicy właśnie w kierunkach, które odpowiadały napięciom z powyżej wspomnianych żeber – 11-stego po stronie prawej i 12-stego po lewej. Poza tym przyznał, że ma wrażenie ciągłego uniesienia lewej obręczy barkowej, a także systematyczne drętwienia lewej dłoni podczas jazdy na rowerze. Lewe 1-wsze żebro, mięsień podobojczykowy oraz podłopatkowy były w znacznym napięciu. W kontekście postrzegania ciała z podziałem na łańcuchy mięśniowo-powięziowe, mamy tu książkowy przykład napięcia z rotacji wewnętrznej rozpościerający się od lewej obręczy barkowej do prawego kolana. Pierwsza terapia zorientowana na ten wzorzec napięciowy dała ciekawe spostrzeżenia. Do tej pory kolarz ten od lat odnotowywał tendencję siły nacisku na korby w stosunku około 54-46% na korzyść lewej kończyny dolnej. Innymi słowy, podczas swobodnej jazdy na rowerze, to noga lewa była tą, która zawsze wykonywała więcej pracy. Po terapii pierwszy raz zdarzyło się, że to noga prawa stała się silniejsza. Rozkład sił plasował się wówczas w stosunku około 51-49% na korzyść kończyny dolnej prawej. Nie towarzyszył również temu żaden ból, wrażenie zrotowania na poziomie miednicy oraz uniesienie lewej obręczy barkowej zniknęło. Nie pojawiło się również drętwienie lewej kończyny. Ta terapia dała mi wystarczające dowody na to, że kontynuacja leczenia w takiej formie terapii mogłaby wyleczyć jego kilkuletni problem kolana.
Pracę przy stole kończyłem tym razem stosunkowo późno. Zdarzały się dni, gdzie na kolację schodziłem 22:30-23:00. Podyktowane to było kilkoma czynnikami. Tour de Pologne jest specyficzne. Etapy zawsze zaczynają się późno, z uwagi na późną metę w szczycie oglądalności telewizyjnej. Osobiście, między innymi z tego powodu, nie jestem wielkim fanem pracy na tym wyścigu. Innym czynnikiem była fatalna, w moim przekonaniu, organizacja. Po etapach górskich drużyny miały problem ze sprawnym powrotem do hoteli. Przykładowy Karpacz był wręcz zaczopowany od góry i do dołu. Meta wyścigu amatorów została zaplanowana zbyt późno. W wyniku tego, amatorzy nie mieli szansy wyjechać z Karpacza przed przybyciem setek kolejnych aut związanych z wyścigiem zawodowców. Policja zamiast pomóc i usprawnić kwestię transportu, ustawiała się we własny korowód i na sygnale sama ulatniała się z miejsca wydarzenia. Drużyny kolarskie próbując podłączyć się do konwoju były zatrzymywane i wręcz na złość w pierwszej kolejności pozwalano ruszać autom niezwiązanym z wyścigiem. W innych krajach organizacyjnie taka sytuacja jest nie do pomyślenia. Nie wspominając już o jakości dróg i odległości jaką przyszło drużynom po nich pokonać w drodze na hotel. W efekcie wszyscy kończyli dzień późno, co przekładało się na negatywne uwagi wymienianie pomiędzy członkami ekip. Kompletnie nie zgadzam się z opinią polskich dziennikarzy, którzy wystawili tej edycji Tour de Pologne bardzo dobre noty. Z mojej perspektywy wyścig był źle zorganizowany i nudny. Etapy miejscami poprowadzone zostały po drogach karygodnej jakości. W Polsce istnieje masa ciekawych podjazdów, które można by wykorzystać lepiej, nadając Tour de Pologne o wiele więcej atrakcyjności. Z perspektywy osoby pracującej na tym wyścigu, określam go niestety negatywnie.
Sierpień
Po powrocie z Tour de Pologne wróciłem do pracy w gabinecie, która trwała do 15.08. W czwartek, 17.08 wylatuję do Niemiec na ostatni dla mnie wyścig w sezonie 2023 – Renewi Tour.
Renewi Tour
Renewi Tour to 5-etapowy wyścig rozgrywany w Belgii w dniach 23.08-27.08.23. Będzie to dla mnie ostatnia okazja do pracy z zawodnikami w tym roku. Więcej na ten temat będę mógł napisać po powrocie. Następny wyjazd z drużyną BORA-hansgrohe dopiero w październiku, kiedy to odbędzie się zgrupowanie przedsezonowe. Powrót do gabinetu 30.08.
Wrzesień?
Wrzesień stoi w pełni pod znakiem pracy w gabinecie. Na tą chwilę grafik jest pełny i niestety nie jestem w stanie umówić nikogo więcej. Niebawem pojawią się wolne terminy na październik, o czym informować będę poprzez wszystkie dostępne środki przekazu social mediów. Dla osób niemogących tak długo czekać pozostaje opcja zapisu na listę rezerwową. W innym wypadku zachęcam do odwiedzenia innych specjalistów w naszym regionie.
Październik??
W październiku czeka mnie sporo zmian, które potencjalnie mogą i mają wpłynąć na mój rozwój i jakość pracy w kolejnych miesiącach i latach. Jest to też od dawna wspominany i długozapowiadany przeze mnie cel, który ujawnię już niebawem.