Osobom, które były chociaż raz w moim gabinecie z pewnością obiło się o uszy określenie “kompensacje”. Czym one są i dlaczego nieustannie o nich mówię starając się przybliżyć to zagadnienie podczas każdej wizyty? Postaram się to wytłumaczyć w poniższym tekście.
Na samym wstępie zaznaczam, że tematyka kompensacji w moim sposobie postrzegania układu ruchu jest sprawą ekstremalnie istotną i priorytetową. Wiele osób mając ból w danym miejscu, fiksuje się i “zamyka na” tą okolicę przypisując jednemu danemu mięśniowi pełną odpowiedzialność za problem. W swoim gabinecie lubię posługiwać się prostymi alegoriami zamiast językiem medycznym, aby umożliwić pacjentom pełne zrozumienie tego, co chcę przekazać – zatem zrobię podobnie i tym razem.
Tak samo zachowuje się większość ludzi z problemem w układzie ruchu i niestety również sporo osób z grup zawodowych o charakterze medycznym, które usiłują ten problem wyleczyć. Pacjenta boli łokieć podczas ruchu odkręcania słoika – hmm… zatem winny jest staw łokciowy! Ktoś, kto posunie się o głębszą analizę zacznie kombinować jaki mięsień rotuje przedramię w stawie łokciowym… Mięsień odwracacz i nawrotny obły! One są głównymi rotatorami w tym stawie, a więc to one muszą być przyczyną problemu! Naturalnym kolejnym krokiem będzie rozluźnienie tych mięśni dowolnymi metodami.
Oba wyżej omówione mięśnie zostały rozluźnione i w pierwszych dniach odkręcanie słoików idzie wręcz z taśmową szybkością i precyzją. Po tygodniu okazuje się jednak, że słoiki odkręcane są z coraz większym trudem, aż w końcu zaczyna pojawiać się podobny ból do poprzedniego. O co tu chodzi? Podczas oględzin łokcia okazuje się, że mięsień odwracacz i nawrotny obły napięte są ponownie.
W tym momencie historia może potoczyć się dwojako:
A. Pacjent udaje się do terapeuty, który fiksując się na napiętych mięśniach ponownie skupi się na ich rozluźnieniu. Z pewnością to się uda, ale czy to czyni problem rozwiązanym? Czy tego właśnie powinno się oczekiwać przychodząc do terapeuty? Chwilowej ulgi i kolejnego nawrotu problemu? Na tej zasadzie pacjent będzie wracał nieustannie co 1-2 tygodnie z identycznym problemem. Jeżeli taka kolej rzeczy mu odpowiada – ok, jego ciało, jego czas i jego pieniądze.
B. Pacjent udaje się do innego terapeuty, który postrzega ciało w sposób holistyczny, całościowy, jako swoistą układankę mechanizmów przyczynowo-skutkowych. W trakcie diagnostyki okazuje się, że rotatory w kończynie górnej napinają się WTÓRNIE w wyniku wciąż panującego napięcia na rotatorach (mięśniach z grupy pełniących podobną funkcję w przestrzeni) stawu skokowego nogi przeciwnej.
W układzie ruchu zależności mogą być identyczne jak w powyższej historii. Usunięcie przewlekłego napięcia ze stawu skokowego może spowodować, że rozluźnione rotatory stawu łokciowego nie napną się kolejny raz i odkręcanie słoików już nie będzie stanowić problemu – po tygodniu, miesiącu, a nawet roku. Nie stanie się tak, ponieważ z ciała usunięta została PRAWDZIWA przyczyna napinania się mięśnia odwracacza i nawracacza obłego. To nie one były winne bólu w łokciu. Tak naprawdę były tylko ofiarą działania czegoś w sąsiedztwie. Czasami przyczyna leży w bliskim sąsiedztwie, a czasami dosłownie na drugim końcu ciała. Tak skonstruowany jest nasz układ ruchu.
No dobrze, ale czym zatem są wspomniane kompensacje? Kompensacją nazywamy mechanizm w obliczu problemu, w którym ciało robi coś w odpowiedzi na powstałą przeszkodę, celem jej ominięcia. Bardzo często w kompensacji chodzi o ochronę jakiegoś osłabionego elementu w ciele. Pomysł na powyższy przykład jest poniekąd zaczerpnięty z mojego doświadczenia klinicznego w gabinecie.
W ostatnim tygodniu podczas jednej z terapii pracowałem z przewlekłym bólem i sztywnością karku oraz szyi. Po dokładniejszej diagnostyce zrozumiałem, że szyja ma największy problem w jednej z rotacji. W dalszy krokach badania dotarłem, do zbytnio uniesionej łopatki, która po głębszej diagnostyce okazała się wpływać na napięcia i idącą za tym asymetrię w całym tułowiu. Po kilku minutach terapii w obrębie szyi, łopatka się obniżyła i wszystko wydawało się wracać do normy, ale zatrzymałem się na chwilę w terapii by przeanalizować możliwość moich pochopnych wniosków. Zwróciłem uwagę, że badam pacjenta w pozycji siedzącej, podczas gdy moje pierwsze spostrzeżenia co do uniesionej łopatki zostały odnotowane w pozycji stojącej. W pozycji siedzącej faktycznie łopatka się obniżyła. W danym momencie była ustawiona wręcz niżej niż druga. Trzeba jednakże upewnić się, że układ ten będzie identyczny w pozycji stojącej. Wynik tej próby lekko mnie skonsternował – w pozycji stojącej łopatka ponownie była uniesiona wyżej od drugiej. Ponowne badanie w siadzie – łopatka obniżona. Ponowne podczas stania – łopatka znów uniesiona. Czary? W żadnym wypadku. Badanie pacjentów w różnych pozycjach – z obciążeniem kończyn dolnych oraz z ich odizolowaniem w siadzie – pozwala zauważyć, czy udział napięcia z nóg może wpływać na problem na drugiej połowie ciała. Tak było właśnie w tym przypadku – Stojąc i napinając mięśnie nóg łopatka się unosiła, a więc jakieś napięcie z nóg musiało na to wpływać, skoro podczas siedzenia łopatka zachowywała się zupełnie inaczej. Należało wówczas zrobić krok w tył i cofnął się do etapu poprzedzającego badanie, czyli wywiadu. Z zebranych informacji wynikało, że w kończynach dolnych doszło do kilku zdarzeń w minionych latach. W związku z tym trzeba było sprawdzić, które z nich wpływa na unoszenie łopatki. Diagnostyka została wznowiona od sprawdzenia stawów biodrowych i już w ich obrębie udało się trafić w to czego szukałem. Okazało się, że przeciwległe biodro ma znaczne ograniczenie w rotacji zewnętrznej, a opór końcowy jest wyraźnie tkankowy, lecz sztywny. W dalszym badaniu wystarczyło sprawdzić strefy odpowiedzialne za wspomnianą rotację w kolejnych segmentach tejże kończyny. Palpacja potwierdziła sztywność na poziomie łydki, co łączyło się ze zdarzeniem skręcenia stawu skokowego 3 lata szybciej. Najtrudniejszy element był już zatem zakończony. Pozostało rozluźnić napięcie powstałe w tej okolicy po skręceniu i ponownie sprawdzić zachowanie łopatki w pozycji stojącej. Okazało się wówczas, że łopatka pozostaje obniżona zarówno w pozycji siedzącej, jak i stojącej.
Powyższy przykład kliniczny jest idealnym dowodem działania kompensacji w układzie ruchu. Organizm zbudował sobie większe napięcie w obrębie rotacji w całym ciele w odpowiedzi na osłabiony staw skokowy po przebytym skręceniu. Kompensacja ma za zadanie usprawnić, nadrobić braki w jakiejś funkcji w ciele. Jest to naturalny sposób ominięcia przez ciało pewnych ubytków konkretnych cech. W kontekście układu ruchu może chodzić o siłę, elastyczność, zakres ruchu itp.
Temat jest na tyle szeroki, że staram się go skondensować i uprościć do kontekstu w obrębie samego układu ruchu. Nie należy zapominać, że zjawisko kompensacji jest naturalnym zjawiskiem we wszystkich układach ludzkiego ciała. Przykładem może być chociażby układ krwionośny i wytwarzane przez organizm krążenie oboczne – reakcja wtórna na zjawisko zamknięcia się światła naczynia, które może upośledzać dokrwienie ważnych dla życia narządów.
Dla uproszczenia i łatwiejszego wytłumaczenia istotności kompensacji wróćmy jednakże do samego układu ruchu. W przypadku zjawiska kompensacji “kij ma dwa końce”. Coś co początkowo miało usprawniać pewne braki w funkcjonowaniu układu ruchu, długofalowo może więcej psuć niż naprawiać. Dzieje się tak bardzo często w wyniku przewlekle sumujących się napięć w ludzkim ciele. Z początku młody organizm nie ma bogatej historii urazowej, nie musi latami przebywać w wymuszonych pozycjach lub robić tysięcy tych samych ruchów wynikających z pracy lub cyklicznie uprawianych hobbystycznie sportów. Wówczas, gdy pojawi się pierwszy większy problem w układzie ruchu (np. uraz, wymuszona pozycja, rozpoczęcie uprawiania danego sportu i wynikająca z tego powtarzalność ruchu), ludzkie ciało z łatwością wytworzy mechanizm kompensacyjny, który “naprawi” ten problem (np. napnie adekwatne sekwencje mięśniowo-powięziowe). Z tego też powodu tak mało młodych ludzi narzeka na bóle pleców i inne schorzenia “cywilizacyjne”. Temat robi się trochę bardziej skomplikowany i dolegliwości zaczynają się wyraźniej ujawniać w momencie, gdy ciało z biegiem lat przebyło już kilka problemów, w wyniku których powstało kilka nakładających się mechanizmów kompensacyjnych. Z każdym kolejnym ciało radzi sobie coraz gorzej i istnieje prawdopodobieństwo, że nowa kompensacja popsuje poprzednią. Starzejący się organizm w naturalny sposób traci stopniowo również potencjał kompensacyjny. Uraz w wieku nastoletnim, w wyniku którego ciało sprawnie wypracowało sobie mechanizmy kompensacyjne, będzie znacznie bardziej skomplikowanym do skompensowania w wieku starczym.
Najlepszym możliwym sposobem reakcji na pojawiające się problemy jest metodycznie ukierunkowana terapia. Problem jest wówczas rozwiązywany u swojego źródła, w wyniku czego nie zdążą powstawać żadne mechanizmy kompensacyjne (oczekiwanie aż “samo przejdzie”). Akcja = reakcja. Nie ma w związku z tym obaw przed nałożeniem się na siebie zbyt wielu mechanizmów kompensacyjnych, gdyż zwyczajnie nie muszą one zachodzić. W naszym społeczeństwie większość osób woli jednak poczekać na wspomniane “samo przejdzie” i dopiero, gdy nie przechodzi (powstały już konflikt kompensacji) decyduje się na pomoc terapeuty. W związku z czym większość przypadków w gabinecie jest skomplikowana, gdyż wynika z przewlekłych, wieloletnich nakładających się na siebie mechanizmów różnych kompensacji. Z tego właśnie powodu terapeuci, którzy pracują metodycznie, zdejmując pewne wzorce napięciowe z ciała warstwowo, jedno po drugim, potrzebują kilku terapii w odpowiednich odstępach czasowych. Nie należy oczekiwać cudów po jednej wizycie, gdy na ciało oddziałuje wiele mechanizmów wzajemnie się kompensujących.
Najgorszym co może się przytrafić, to eliminowanie z ciała wszystkich wzorców napięciowych, a więc i wielu mechanizmów kompensacyjnych na raz. Innymi słowy rozluźnianie w ciele wszystkiego co znajdzie się napięte. Bardzo łatwo wówczas o zaostrzenie objawów u pacjentów. Zdarzenia takie zdarzają się nawet najlepszym terapeutom na świecie, gdy podczas terapii opracują o jeden punkt w ciele za wiele (będący w danym momencie pozytywną kompensacją). Sytuacje takie zdarzają się sporadycznie i wynikają z trudności podczas diagnostyki w oszacowaniu pozytywnego lub negatywnego wpływu danego napięcia. W przypadku doświadczonego terapeuty nie jest to jednak problemem, gdyż pracując metodycznie, będzie w stanie przeanalizować popełniony poprzednio błąd i go naprawić.
Tego typu zaostrzenie objawów (zwłaszcza w przypadku sporych przepuklin kręgosłupa) jest natomiast nagminnym problemem w sytuacji, gdy leczenie ciała powierzy się osobom nie postrzegającym ciała w sposób analityczny, jak chociażby duża część masażystów. Masaż z założenia ma za zadanie rozluźniać. Na podstawie powyższej treści mam jednak nadzieję, że uzasadniłem dlaczego nie wszystkie napięcia w danym momencie są złe i należy je zmieniać (zjawisko nakładania się mechanizmów kompensacyjnych). Masaż spełnia swoje założenia rewelacyjnie w kontekście relaksacyjnym, jednakże uważam, że nie jest dobrym narzędziem w aspekcie leczniczym. Należy zatem zasadniczo zastanowić się przed wizytą: czy zależy nam na efekcie relaksacyjnym czy leczniczym?
Mam nadzieję, że powyższym artykułem udało mi się odrobinę przybliżyć Ci mój sposób postrzegania ludzkiego układu ruchu. Cieszę się, jeżeli dowiedziałeś się czegoś nowego, co zmieniło również Twój sposób rozumienia poszczególnych problemów w ciele. Pamiętaj, że wszystko czego doświadczyło Twoje ciało w przeszłości, oddziałuje na jego aktualny stan. Niektóre napięcia w ciele wcale nie muszą być złe i wymagać rozluźnienia. Być może chronią one sporą przepuklinę w kręgosłupie, która przy konflikcie korzeniowym kompletnie sparaliżowałaby Twoje codzienne funkcjonowanie? A może stale bolący bez przyczyny bark ma swoje podłoże w przebytym urazie w kończynie dolnej? Wszystkiego można dowiedzieć się na podstawie rzetelnie zebranych informacji podczas wywiadu i metodycznego badania. Diagnostyka zawsze będzie gwarancją dobrej oceny sytuacji i efektywnej terapii.