W dniach 6-29.05.22 odbył się pierwszy wielki tour sezonu 2022 – Giro d’Italia. Jechaliśmy z naprawdę dużymi oczekiwaniami. Jak nam poszło? Dowiesz się tego w poniższym wpisie.
Tegoroczne Giro rozgrywało się w dwóch krajach. Pierwsze 3 etapy miały miejsce na Węgrzech. Następnie przenieśliśmy się na Sycylię, skąd kontynuowaliśmy naszą podróż przez całe Włochy. Kolejne etapy kierowały nas coraz bardziej na północ kraju. Rywalizowaliśmy w dalszej kolejności między innymi w Neapolu i Turynie, aby ostatecznie dotrzeć do finału wyścigu na historycznej arenie w Weronie.
Na wyścig jechaliśmy z zamiarem walki w klasyfikacji generalnej. Romain Bardet wygrywając kwietniowy wyścig Tour of the Alps udowodnił, że będzie odgrywał ważną rolę w kontekście rywalizacji o zwycięstwo w całym wyścigu. Pracując z Romain’em od początku sezonu miałem realne rozeznanie w tym, w jak dobrej formie prezentował się on przed najważniejszą dotąd dla nas imprezą sportową tego sezonu.
Jego forma przekładała się na bardzo dobre wyniki w początkowej fazie wyścigu. Najważniejszym momentem miał być etap górski kończący pierwszy tydzień rywalizacji. Bardet wraz z całą ciężko pracującą na niego drużyną spisał się wówczas wyśmienicie dojeżdżając do mety jako drugi. Pokonał go jedynie Jai Hindley, który jak okazało się dwa tygodnie później, zwyciężył w całym wyścigu. Na tym etapie zmagań, przed drugim dniem wolnym, klasyfikacja generalna układała się zgodnie z naszymi założeniami. Bardet zajmował drugie miejsce ze stratą jedynie 3 sekund do lidera wyścigu – Richard’a Carapaz’a.
Początek drugiego tygodnia pokazywał, że drużyna radzi sobie coraz lepiej. Najważniejszy i najlepszy rezultat osiągnął podczas 11-stego etapu sprinter Alberto Dainese, który nie miał sobie równych w finiszu sprinterskim. Wygrał z takimi sprinterami jak Fernando Gaviria, Simone Consonni, Arnaud Demare, Caleb Ewan, czy też Mark Cavendish. Po tym rezultacie drużyna była mocniejsza mentalnie niż kiedykolwiek dotychczas.
Kryzys pojawił się podczas 13-stego etapu, kiedy to Romain Bardet zmuszony był wycofać się z wyścigu w wyniku infekcji układu pokarmowego. Nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Pomimo świetnej formy, wobec tego typu infekcji niestety byliśmy bezsilni. Od tego momentu liczyliśmy w głównej mierze na młodego skrzydłowego Romain’a – Thymen’a Arensman’a.
Niestety walka o klasyfikację generalną dla młodego Holendra okazała się być poza jego zasięgiem. W związku z tym drużyna musiała zmienić strategię szukając swoich szans na wygraną na pojedynczych etapach. Arensman był bliski osiągnięcia tego celu. Na 16-stym i 21-szym etapie zajął dwukrotnie drugie miejsce.
Podsumowując tegoroczne Giro d’Italia: Podczas 21 etapów wygraliśmy jeden z nich, trzy razy zajęliśmy drugie miejsce i dziewięć razy meldowaliśmy się na innych miejscach w TOP 10. Pozostaje pewien niedosyt. Przy odrobinie szczęścia, w przypadku wszystkich trzech drugich miejsc, mogliśmy te etapy zakończyć zwycięstwem. Nigdy nie dowiemy się jak potoczyłaby się walka w klasyfikacji generalnej, gdyby nie zachorował Romain Bardet. Jednakże taki jest sport. Na wynik końcowy składa się wiele czynników, w tym losowych. Na niektóre mamy wpływ. Na inne niestety nie.
Pocieszającym pozostaje fakt, iż cały wyścig wygrał Jai Hindley – zawodnik, który jeszcze rok temu jeździł w naszej drużynie. W sezonie 2020 był bardzo bliski końcowej wygranej, jednakże ostatni etap indywidualnej jazdy na czas zaważył i musiał on usatysfakcjonować się drugim miejscem. W sezonie 2021, gdy dołączyłem do drużyny, Jai był równoległym liderem na ten wyścig wraz z Romain’em Bardet. Jestem wdzięczny, że miałem wówczas możliwość z nim pracować i poznać go bliżej. Jai to bardzo skromny i pozytywnie nastawiony do życia chłopak. Przyjemnie było patrzeć na jego sukces. Zdecydowanie zasłużył na to zwycięstwo.
Po zakończonym Giro przychodzi pora na miesiąc pracy w gabinecie w Chojnicach. Wszystkie dostępne terminy można sprawdzić na stronie, w zakładce “zarezerwuj“. Kolejny wyjazd na wyścig dopiero w lipcu. Wówczas przyjdzie pora na Tour de France. O tym jednak pisać będę dopiero w przyszłych wpisach.