Zdarzają się sytuacje, kiedy proces leczenia nie jest prosty i fizjoterapia nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Przyczyn tego może być wiele. Na podstawie zdobytego doświadczenia, w poniższym tekście postaram się przytoczyć najważniejsze moim zdaniem powody takich sytuacji.
Zacznijmy od przyjęcia pewnych założeń. Załóżmy, że brak efektów dotyczy problemu, który kwalifikuje się do ogólnopojętej fizjoterapii i jest on w pełni uleczalny z jej wykorzystaniem.
Przyczyn może być naprawdę wiele, dlatego podzielmy je wstępnie na dwie kategorie: zależne od fizjoterapeuty oraz zależne od pacjenta.
1. Przyczyny zależne od fizjoterapeuty
I. Błędna hipoteza powstania problemu
Jeden z najczęstszych powodów nieudanych terapii. Fizjoterapeuta błędnie odczytuje mechanizm tworzący dolegliwości i ogół jego działań podczas terapii nie wywiera wpływu na przyczynę problemu. Tego typu sytuacje zdarzają się nawet najlepszym terapeutom. Aby eliminować ryzyko wyciągania błędnych wniosków warto zadbać o uniknięcie błędów w poszczególnych elementach diagnostycznej części wizyty.
II. Terapia zorientowana na objawy, a nie na przyczynę dolegliwości
Zdecydowanie większy błąd wielu fizjoterapeutów, aniżeli ten poprzedni. Terapeuta skupia się niepotrzebnie na leczeniu objawu zamiast szukać przyczyny jego powstania. Sztandarowym przykładem w obecnym społeczeństwie może być “masowanie” pleców, gdy bolą plecy. Bardzo często ból pleców wynika z innych czynników panujących w całym ciele, niż samo miejsce bólu na plecach.
III. Zbyt ogólnikowo przeprowadzony wywiad
Kilka razy pisałem już o istotności szczegółowego wywiadu podczas pierwszej wizyty. W wielu gabinetach ten element wizyty jest spłycany do absolutnego minimum, przez co fizjoterapeutom umyka mnóstwo wartościowych detali. Czasami pacjenci wspominają o naprawdę istotnych kwestiach dopiero w 20 minucie wywiadu, kiedy się ich dosłownie “ciągnie za język”. Niejednokrotnie w mojej praktyce, tego typu informacje okazywały się być kluczem do właściwego postawienia hipotezy problemu, a tym samym wyleczenia dolegliwości.
IV. Mało precyzyjne badanie lub jego brak
Temat bliźniaczo podobny do kwestii wywiadu. Pośpiech w dążeniu do szybkiego przejścia do terapii często sprawia, że element badania jest bagatelizowany, spłycany lub kompletnie pomijany. Tymczasem w zasadzie jest on ważniejszy niż sama terapia. Zrozumienie przyczyny powstania problemu jest kluczem do jego wyleczenia. Aby coś zrozumieć należy dysponować jak największą ilością informacji. Wywiad i badanie są ku temu najlepszymi narzędziami. Gdy fizjoterapeuta celnie odczyta mechanizm stojący za danym problemem, metody i techniki jakie zostaną wykorzystane w terapii schodzą na drugi plan. Tak naprawdę każda technika pracy będzie dobra, jeżeli będzie ona ukierunkowana na właściwą przyczynę powstania dolegliwości. Istotność badania i wywiadu w mojej pracy urosła do tak wysokiej rangi, że zdecydowałem się pracować z pacjentem 75 minut zamiast standardowych 60-ciu lub 45-ciu, aby uniknąć ryzyka pośpiechu i spłycania poszczególnych elementów wizyty.
V. Niedokładnie przeprowadzona terapia
Wszystkie powyższe elementy mogą zostać poprawnie wykonane, a fizjoterapia nadal nie przyniesie efektów, jeżeli sama terapia zostanie przeprowadzona niedokładnie. Ma to miejsce szczególnie w gabinetach, gdzie z pacjentami pracuje się w krótkim wymiarze czasu. Pośpiech powoduje, że kluczowe punkty w ciele, choć odpowiednio odnalezione, nie są w pełni opracowane. Tym samym restrykcje, zagęszczenia, czy też densyfikacje w danym miejscu są wciąż obecne i nadal oddziałują na ciało wywołując konkretne dolegliwości.
VI. Słaba komunikacja z pacjentem lub jej brak
O istotności komunikacji na lini terapeuta-pacjent pisałem już w osobnym poście na blogu. Każda osoba jest inna. Jedni ludzie są bardziej rozmowni, inni mniej. Komunikacja nie oznacza, że podczas każdej terapii muszą odbywać się nieustanne pogawędki towarzyskie, a pacjent i fizjoterapeuta muszą pałać do siebie sympatią. Poprzez termin “komunikacja” mam na myśli istniejące pewne absolutne minimum wymiany informacji, aby obie strony dobrze rozumiały siebie nawzajem. Ma to znaczenie, zarówno podczas wywiadu, badania, samej terapii, jak i przedstawiania dalszych zaleceń. Pacjent musi rozumieć o co chodzi w całym procesie leczenia, aby możliwe było osiągnięcie rezultatów.
Jak widzicie, istnieje kilka czynników, które mają wpływ na sukces terapii. Niepowodzenie w którymś z powyższych elementów może sukcesywnie zniszczyć ostateczny efekt. Co gorsze, jest to dopiero połowa całego tematu, gdyż istnieją również czynniki, na które fizjoterapeuta nie ma wpływu.
2. Przyczyny zależne od pacjenta
I. Pacjent wie lepiej
W naszym społeczeństwie jest dość powszechnym zjawisko, że ludzie znają się dosłownie na wszystkim. Każdy jest mistrzem kierownicy, znawcą futbolu i lekarzem z wykorzystaniem wyszukiwarki internetowej. Podobne zjawisko czasami obserwuję w swoim gabinecie. Już na etapie wywiadu, pacjent zamiast odpowiadać na zadawane mu pytania, stara się wytłumaczyć co i dlaczego go boli. Jest jeszcze gorzej, gdy dalej, w trakcie badania i terapii próbuje wciąż przeforsować swoje zdanie, że “plecy go przecież bolą od schylania” i pracę w obrębie stawów biodrowych i kończyn dolnych uważa za stratę czasu. “Bolały mnie plecy, a on zaczął pracować z nogami. Na pewno do niego nie wrócę.”
II. Spłycanie udzielanych informacji podczas wywiadu
Bardzo często pacjent nie potrafi powiedzieć nic więcej o swoim ciele oprócz aktualnego miejsca bólu. Czasami nie potrafi określić w jakich sytuacjach występują największe dolegliwości, jaki jest charakter bólu. Innym razem nie wie jakie pozycje, ruchy w ciągu dnia codziennego są dla niego najmniej komfortowe. Nie pamięta żadnych innych problemów, które miały miejsce w jego ciele w przeszłości i twierdzi, że przez ostatnie 40 lat mu nic nie dolegało. Nie zdaje sobie sprawy jak istotne informacje pomija, samemu odbierając sobie szanse na właściwe zdiagnozowanie przyczyny występowania dolegliwości. “Po co tyle rozmawiać. Niech już zacznie w końcu masować te plecy.”
III. Słaba komunikacja ze strony pacjenta lub jej brak
Problemy z właściwą komunikacją mogą wynikać zarówno ze strony fizjoterapeuty, jak i pacjenta. W tym konkretnym przypadku od pacjenta wymaga się absolutnego minimum w kwestii komunikowania terapeucie, że dany ruch lub dotyk jest bolesny, tkliwy lub wzmaga napięcie w ciele. Wiele testów diagnostycznych przeprowadzane jest celem zauważenia konkretnych zależności oddziałujących na ciało. Przykładowo: Nie zawsze chodzi o to, aby w testowaniu zgięcia ramienia sprawdzić czy boli konkretnie staw ramienny. Czasami to samo zgięcie może wzbudzać silne napięcie chociażby na przeciwstawnym mięśniu czworobocznym lędźwi. Pacjent nie słucha terapeuty i skupia się tylko na testowanym ramieniu rozpatrując test zerojedynkowo. “Boli albo nie boli.” Pomija się wówczas istotne informacje, które mogą dać fizjoterapeucie większe pojęcie o tym co w ciele wpływa na dany problem.
IV. Niestosowanie się do zaleceń po terapii.
Każdy fizjoterapeuta po terapii powinien dać pewne zalecenia dotyczące postępowania w kolejnych dniach. Zalecenia te są uwarunkowane od konkretnie zastosowanych metod, więc w wielu przypadkach są różnorodne. Posłużę się w związku z tym swoim przykładem. Po terapii zalecam pacjentom, aby przez 72h nie stosowali farmakologii o działaniu przeciwzapalnym, unikali silnych bodźców termicznych w okolicy opracowywanych miejsc na ciele i nie przeciążali fizycznie swojego ciała z uwagi na wciąż rozregulowane taśmy mięśniowo-powięziowe. Całość postępowania jest dokładnie tłumaczona podczas wizyty, a na jej zakończenie upewniam się, że wszystko jest dla pacjenta zrozumiałe. Niejednokrotnie jednak zdarzyło się, że pomimo zapewnień w gabinecie o zrozumieniu zaleceń, pacjenci się do nich nie stosowali. Wówczas dowodem tego są wysyłane wiadomości w ciągu pierwszych dni po terapii. “Byłem na basenie i teraz nie mogę ruszać szyją”. Ciężko mówić o jakichkolwiek efektach terapii, gdy już na samym początku są łamane jej podstawowe założenia.
V. Nierozumienie przez pacjenta, że terapie są procesem ukierunkowanym na wyeliminowanie przyczyny problemu, a nie jego objawów
Na koniec pozostawiłem sobie wątek najbardziej mnie intrygujący. W zasadzie to on skłonił mnie do napisania tego tekstu. W ostatnich miesiącach obserwuję w gabinecie rosnący trend pacjentów nastawionych na szybką i doraźną pomoc. Dla tego typu osób liczy się, aby najlepiej już w pierwszej terapii był spektakularny efekt, który zakończy temat wieloletniego bólu. O ile faktycznie zdarzają się terapie, kiedy już podczas pierwszego spotkania udaje się wyeliminować ból w 100%, o tyle często nie oznacza to, że oprócz objawu, rozwiązany został również problem przyczyny jego wystąpienia. Wielokrotnie już na tym blogu pojawiło się stwierdzenie, że najważniejsze jest wyeliminowanie przyczyny, a nie objawu. Daje to gwarancję, że ból który udało się wyeliminować, nie wróci. Z tego też powodu terapia jest procesem, a nie pojedynczą akcją doraźną. Wiele osób tego w ten sposób nie postrzega, pomimo nieustannej rozmowy z pacjentami i uświadamiania im jak wszystko na siebie w ciele oddziałuje. Bardzo dużo osób ostatnimi czasy zadowala się efektem zniesienia dolegliwości w pierwszej wizycie o 80%. Pomimo faktu, że dany problem został im przedstawiony w gabinecie z rozłożeniem na czynniki pierwsze i postawieniem konkretnej hipotezy, która wymaga kolejnego spotkania – osobom tym wystarcza, że boli mniej i po tygodniu rezygnują z kolejnej wizyty. Wracają po 3 miesiącach tłumacząc, że ból wrócił. Czy można wówczas w ogóle mówić o efektach w terapii? Nie. Pacjenci sami nie dają sobie szansy wyeliminowania problemu w kolejnej wizycie. Wolą przyjść co 3 miesiące na doraźną pomoc, zamiast podejść do problemu na poważnie i wyeliminować go raz i bezpowrotnie.
Jak widzicie, czynników wpływających na sukces terapii jest naprawdę wiele. Na każdym kroku może pójść coś nie tak, co zaważy nad ostatecznym niepowodzeniem terapii. Nie powinno to nas jednak zniechęcać. Tym bardziej należy się starać, aby unikać błędów przytoczonych w powyższym tekście. Dotyczy to zarówno fizjoterapeutów, jak i pacjentów.