W niedzielę, 24 lipca 2022 na Polach Elizejskich, zakończył się największy wyścig w kolarskim kalendarzu. W kilku poniższych akapitach postaram się streścić jaki przebieg miała tegoroczna edycja “Wielkiej Pętli”. Jeżeli szukasz konkretnych wyników z poszczególnych etapów – odsyłam Cię na profesjonalne portale traktujące o kolarstwie. Ja z kolei postaram się przedstawić ostatnie trzy tygodnie z perspektywy pracy członka zespołu.
Tegoroczny Tour zdecydowanie nie należał do najłatwiejszych. Jeszcze przed moim dołączeniem do wyścigu, po 3 etapach rozegranych w Danii, zespół borykał się z problemami kadrowymi związanymi z zachorowaniami na COVID-19. Z tego powodu w Danii, nad aspektami regeneracyjnymi pracowało mniej niż 50% zaplanowanej kadry. Jednakże docelowo, po transferze do Francji zespół obsługi tak czy inaczej miał zostać zmieniony. Jedyną osobą, która miała kontynuować wyścig po pierwszych trzech etapach, był szef grupy masażystów. Koniec końców tak się jednak nie stało, gdyż również i on zachorował. W związku z tym, niespodziewanie w dzień wylotu do Francji, otrzymałem informację, że zarządzanie grupą masażystów przypadnie mi.
Francuską część wyścigu rozpoczęliśmy z jednym członkiem obsługi mniej. Nie było to jednak aż tak wielkim problemem, gdyż dysponowaliśmy dobrze zorganizowaną grupą wypoczętych ludzi. Po pierwszym tygodniu wyścigu we Francji, w pierwszy dzień wolny wspólnie stwierdziliśmy, że był to w zasadzie jeden z lepszych tygodni na wielkim tourze. Dobrze wykonywana praca szła w parze z dobrą atmosferą w grupie. Wszystko wskazywało na to, że tak będzie też w kolejnych dwóch tygodniach.
W drugim tygodniu dołączył do nas dodatkowy, najbardziej doświadczony masażysta. Przejął rolę osoby zarządzającej grupą, a ja mogłem skupić się na terapiach. W wyniku tego, dopiero przed 10 etapem wróciłem do swojej głównej roli.
Pod kątem terapeutycznym tegoroczny Tour de France był niezwykle intensywny. Nie obyło się bez problemów w obrębie układu ruchu wśród zawodników. Zaliczyliśmy kilka kraks, w związku z czym kilku kolarzy przechodziło pełny proces leczenia, zaplanowany i rozłożony na konkretne dni na przestrzeni całego wyścigu. Wraz z lekarzem zespołu przygotowywaliśmy z wyprzedzeniem grafik terapii na poszczególne dni.
Z racji codziennych etapów, kolarze nieustannie poddawani są licznym bodźcom zewnętrznym. Jednym z nich jest również terapia. W procesie terapeutycznym ciało zawodnika potrzebuje czasu na adaptację, dlatego przeprowadzanie terapii u danego zawodnika codziennie, dzień po dniu nie jest najlepszym rozwiązaniem. To najszybsza droga do wyeksploatowania organizmu. Ważne w związku z tym jest, aby kolarz odbył terapię w konkretny dzień, poprzedzający etap, podczas którego nie są zaplanowane dla niego istotne role w drużynie. Aby stworzyć taki grafik, niezbędna jest dobra komunikacja na linii dyrektor sportowy – lekarz – fizjoterapeuta. To istny łańcuch komunikacyjny, którego końcowym narzędziem wykonawczym jest terapeuta.
Oprócz kontuzji wynikających z upadków, było też naprawdę sporo problemów natury przeciążeniowej. Od 10 etapu, przez kolejne dwa tygodnie nie było ani jednego dnia, kiedy nie byłyby zaplanowane żadne terapie. Ilość problemów i walka z czasem związana z oczekiwaniami przywrócenia zawodnika do 100% sprawności na konkretny etap, to zdecydowanie najtrudniejsze aspekty pracy w kolarstwie. Zawsze istnieje przecież możliwość niepowodzenia terapii. Skuteczność, to zdecydowanie najważniejsza i najbardziej pożądana cecha w tym zawodzie.
Jednakże nie samymi terapiami człowiek żyje podczas trzytygodniowego wyścigu. Oprócz nich jest jeszcze wiele innych obowiązków, które należy wykonać. Przygotowania do etapu, stałe przemieszczanie się, strefy bufetowe podczas wyścigu, zabezpieczenie kolarzy na mecie, prace porządkowe po etapie, regeneracja zawodników, odprawy zespołu. To wszystko sprawia, że od momentu obudzenia się, aż po kolację, jest się stale w pracy. Codziennie przez trzy, a czasami cztery tygodnie.
Brzmi jak dużo pracy? Co w sytuacji, kiedy z różnych powodów kadra wyszczupla się i okazuje się, że pod koniec wyścigu pracuje 60% zaplanowanej grupy? Tak właśnie wyglądał nasz ostatni tydzień we Francji. Z powodów osobistych musiało opuścić nas dwóch kolejnych masażystów. Nie pozostawało nic innego, jak zagryźć zęby i pracować na 200%. Udało się. Zmęczenie dało o sobie znać w ostatnich dniach, lecz daliśmy radę. W okolicznościach, jakie zafundował nam los uważam, że nie dało się wykonać naszej pracy lepiej.
Wyścig kończymy naprawdę zadowoleni. Sportowo apetyty na pewno były większe. Celowaliśmy w dobry rezultat Romain’a Bardet w klasyfikacji generalnej. W pewnym momencie wyścigu zajmował on nawet drugą lokatę. Po cichu marzyliśmy o końcowym miejscu w TOP3, jednakże ostatecznie zadowalamy się siódmą pozycją. Do tego dokładamy zdobyte dwa trzecie miejsca i pięć miejsc w TOP10 na etapach. Jako członkowie obsługi na pewne aspekty nie mamy wpływu. Do naszych obowiązków należy przede wszystkim zadbanie o kolarzy i stworzenie im możliwie najlepszych warunków do ścigania. I z tych założeń uważam, że wywiązaliśmy się perfekcyjnie.
Pisząc ten post lecę właśnie samolotem do Gdańska. Staram się wykorzystywać każdą wolną chwilę, gdyż po wylądowaniu czeka mnie sporo pracy organizacyjnej przed powrotem do gabinetu w Chojnicach, 27 lipca.
Osoby, które zastanawiają się nad umówieniem wizyty, muszą uzbroić się w cierpliwość. Aktualnie najbliższe wolne terminy rozpoczynają się w połowie września. Przypominam jednak o możliwości zapisu na liście rezerwowej. Pacjenci z listy są na bieżąco informowani o zwalniających się terminach w nadchodzących dniach, w wyniku czego do gabinetu można trafić znacznie szybciej niż pierwotnie było to zaplanowane.