29 czerwca miały miejsce moje ostatnie zawody biegowe na dystansie 10km. Po sukcesie z Wilczej Dychy, trzy tygodnie wcześniej, miałem nadzieję kontynuować progres budowy formy i zobaczyć jak uda mi się pobiec w terenie odrobinę bardziej wymagającym.
Fakt opisywania wydarzeń z poprzedniego miesiąca z kolejnym opóźnieniem, wynika z wielu wydarzeń, które miały miejsce w minionych tygodniach. W najbliższym czasie postaram się nadrobić te zaległości. W pierwszej kolejności pora na omówienie postępów biegowych z ostatniego okresu.
Kolejny start na 10km zaledwie po trzech tygodniach
6. Borowiacka Dycha odbyła się 29 czerwca 2024 roku w Ostrowitym. Jest to kolejny z biegów na 10km należących do serii Grand Prix Borów Tucholskich. Zdecydowałem się spróbować swoich sił trzy tygodnie po pobiegnięciu Wilczej Dychy z tej samej serii, głównie z uwagi na sprzyjający termin w moim kalendarzu. Stwierdziłem, że jestem w stanie wydłużyć jeszcze o kilka tygodni poziom objętości i intensywności treningowej, którą powoli budowałem od końca listopada (od kwietnia utrzymując wyższą intensywność, od maja wykonując 5 zamiast 4 treningów w tygodniu). Czułem, że powoli zbliżam się do szczytu formy, o ile już jej nie osiągnąłem w okresie startu w Wilczej Dysze. Borowiacka Dycha miała pokazać, w którym miejscu tej krzywej dokładnie się znajduję.
O samym starcie
Przygotowując się do zawodów wiedziałem, że profil trasy nie jest już tak „szybki”, jak ten z Wilczej Dychy. Suma przewyższeń to zaledwie 33 metry, jednakże fakt ponad 2 kilometrowego odcinka trasy przebiegającej ścieżką leśną w połowie całego dystansu był największym utrudnieniem w walce o poprawę czasu z bardzo szybkiej trasy Wilczej Dychy. Dodatkowym czynnikiem istotnie wpływającym na utrudnienie walki o lepszy czas miała być temperatura sięgająca w tych godzinach 30 stopni Celsjusza. Temperatury nie da się zbagatelizować. Ma ona znaczący wpływ na fizjologię organizmu, pracę układu krążenia, a tym samym próg wchodzenia w proces zakwaszania organizmu na danej prędkości biegu. To właśnie ten czynnik powoduje, że nie da się porównywać startów 1 do 1 z tymi, które odbywały się w niższej temperaturze. Nawet jeżeli oba biegi odbywały się stosunkowo niedawno. Warunki pogodowe są jednakże identyczne dla wszystkich, dlatego można porównać swój rezultat z wynikami innych osób, które brały ze mną udział w poprzednich zawodach. I to stało się dla mnie głównym punktem odniesienia.
Pobiegłem 34:23, czyli 3 sekundy wolniej od wyniku z Wilczej Dychy. Biorąc pod uwagę trudniejsze warunki pogodowe oraz terenowe śmiało mogę uznać, że przez te trzy tygodnie dokonałem kolejnego progresu. Doszedłem do takiego momentu w swoim bieganiu, że te kilka sekund zaczyna mieć dla mnie spore znaczenie. Jestem świadomy, że okres, w którym pobijałem kolejne życiówki o kilkadziesiąt sekund, przeminął. Teraz zaczyna się walka o sekundy. Dużym optymizmem napawa mnie fakt, że w zawodach tych udało mi się wyprzedzić 11 osób, które na pierwszym kilometrze ruszyły szybszym tempem ode mnie. Nie dałem się wyprzedzić ani jednej. Udało się również spełnić założenia biegu z narastającym tempem, więc każdy mój kolejny kilometr był szybszy. Widziałem na trasie wyprzedzane osoby, które cierpiały bardziej ode mnie. Leśny odcinek okazał się być moim najmocniejszym elementem biegu, gdyż to tam odzyskałem najwięcej czasu względem innych. Regularnie treningi w lesie procentują. Cieszy również fakt, że po raz pierwszy w tym sezonie udało się przybiec do mety szybciej od osób, które w Chojnicach podczas Biegów Strażackich i w Osiecznej podczas Wilczej Dychy, były wciąż poza moim zasięgiem. To pokazuje, że trening, który wykonuję przynosi rezultaty. Wydolnościowo powoli nadrabiam zaległości i zbliżam się do osób, które biegają na moim poziomie już od kilku lat. W rezultacie zająłem 6 miejsce w kategorii OPEN na 268 uczestników, 3 miejsce w kategorii wiekowej M30-39. Dodatkowo wygrałem klasyfikację najlepszego zawodnika z Powiatu Chojnickiego.
Co dalej?
Zdałem sobie sprawę, że mój blok treningowy pod 10km trwający pół roku jest już stosunkowo długi. Czułem, że osiągnąłem szczyt formy, zatem kompletnym marnowaniem czasu byłoby dalsze przeciąganie tego o kolejny miesiąc. W treningu ważne są nowe bodźce. Forma budowana jest na zasadzie krzywej, w której są fizjologiczne okresy jej szczytu jak i spadku. Z racji, że mamy środek lata i środek sezonu biegowego, wolę wykorzystać ten czas na wprowadzenie kolejnych bodźców treningowych, aniżeli zrobić kompletną przerwę od treningu. W związku z tym zdecydowałem się cały lipiec przepracować pod kątem biegania na 5km. Dystans krótszy, ale wymagający jeszcze większej intensywności. Mam nadzieję, że po wprowadzeniu treningów opartych na krótszych i szybszych odcinkach uda mi się wejść również na wyższy poziom biegania na dystansie 10km. Taki jest mój główny cel. Pomimo faktu, że nie cierpię intensywności biegania na 10km, a tym bardziej na 5km, chcę wyprowadzać organizm ze strefy komfortu i budować parametr szybkości. Jeżeli nie zrobię tego teraz, to w kolejnych latach nie uda mi się już na pewno. Naturalną koleją rzeczy będzie wówczas skupienie się na parametrze wytrzymałości. Jednakże dopóki mój względnie młody jeszcze organizm dobrze reaguje na poprawę parametrów szybkości, to ten aspekt wciąż pozostaje priorytetem. Trening na 5km ma mi w tym pomóc jeszcze bardziej.
Jako dodatkowy element i forma weryfikacji miesiąca treningowego w nowej formie bodźców, postanowiłem spróbować swoich sił w pierwszym w moim życiu starcie na 5km podczas 30. Biegu św. Dominika w Gdańsku. Zawody te odbędą się w dniu kiedy piszę ten wpis, czyli 3 sierpnia 2024. O tym jednak pisać będę już w kolejnym poście na blogu.